Mar szła do gabinetu Daniela z książką historyczną
przyciśniętą do piersi. Była ciekawa, czy Will już wróci na lekcje. Mimo
wszystko miała nadzieje, że dziś snów będzie nieobecny. Bała się spojrzeć mu w
oczy. Nie rozmawiali od tygodnia, nawet już chyba dłużej... Will był wtedy tak
na nią wściekły... Gdyby nie Nick syn Zeusa mógłby zniszczyć całe Viel.
Weszła do pomieszczenia cicho się witając.
- Ile można czekać, księżniczko? - kpiący głos Willa
uderzył ją, jak chłód panujący na dworze. Spuściła głowę i usiadła na drugim końcu
kanapy, na której rozsiadł się chłopak z jakąś książką.
Dyskretnie rozejrzała się po klasie szukając
Daniela, którego oczywiście nie było.
- Wielmożny Daniel Winsor, nie był na tyle łaskawy
by nas odwiedzić, jeśli go szukasz.
Mar nie zdążyła mu odpowiedzieć, bo do gabinetu
weszła szczupła kobieta ubrana w czarną ołówkową spódnicę i białą koszulę. Na
nosie miała czarne okulary w grubych oprawkach. Usta podkreśliła czerwoną
szminką. Włosy miała upięte w ciasnego koka, ale jej czoło ukośnie przecinała
grzywka, kończąca się za zewnętrznym kącikiem lewego oka. Na jej widok Will aż
gwizdnął.
- Gdzie mój syn? - spytała krytycznie patrząc na
- Chyba pomyliła pani - przełknął ślinę -
gabinety... Moja matka nie żyje. Jej też. A matka Daniela...
- To ja - przerwała mu - Gdzie mój syn?
- Chyba się pani pomyliło - prychnął Will już nie
próbując jakoś zwrócić jej uwagi na siebie.
- Jest pani Ateną?
- spytała chwilę później Mar.
- Nie bądź taka zdziwiona. Myślisz, że dzięki komu
tak szybko nadgoniłaś Evela i tak płynnie mówisz po angielsku?
- Słucham? - zapytała Marceline zbita z tropu.
- Myślałaś, że jesteś taka zdolna, że zrobiłaś to
wszystko w kilka miesięcy? - w jej głosie niedowierzanie wymieszało się z kpiną
- Jaka zuchwałość!
- To Atena jest taka... - Will przerwał pod presją
spojrzenia bogini.
Mar zawstydzona jej słowami, spuściła głowę. To
dzięki Atenie tak szybko nauczyła się tylu nowych rzeczy> Nie dziwiło jej
to... Jednak pogarda w głosie bogini zawstydzała ją. A reakcja Willa na wygląd
matki Daniela lekko kuła ją w serce.
Drzwi się otworzyły i w wejściu stanął Daniel.
- Matko? - jego głos z brytyjskim akcentem zdradzał
zdziwienie.
- Danielu. Nareszcie. Już mnie twoi - zerknęła na
Mar i Willa - uczniowie irytowali. Już - wskazała na drzwi - Wynocha.
Nie zostało im nic innego jak tylko wyjść. Nie można
podpadać bogini.
Chłopak z westchnieniem oparł się o ścianęł i
zjechał po niej, wyjmując zza pleców książkę. tą samą, która czytał wcześniej.
- Ciekawe? - zapytała Mar siadając obok.
- Ciekawsze niż lekcje z Danielem. Lub rozmowa z
Ateną - odpowiedział bezwiednie, nie spuszczając wzroku z książki.
- O czym? - dopytywała się. Nie chciało jej się
siedzieć w ciszy, gdy nie miała co robić, a w miarę przyjazna odpowiedź Willa
tylko zachęciła ją do działania.
- Smoki, morderstwa, zdrady, flaki, bitwy, krew i te
pe. - wymienił, nadal nie patrząc na dziewczynę. Przysunęła się jeszcze trochę, by przeczytać
fragment, zakładając włosy za ucho, by nie zasłaniały Willowi tekstu. Już po
dwóch zdaniach robiło jej się niedobrze. Chyba trafiła na najbardziej krwawy
moment książki. Przez moment wpatrywała się w tekst. Dopiero po chwili zorientowała
się jak blisko Willa się znajduje. Jego oddech delikatnie owiewał jej szyję i
ucho. Jednak chłopak zdawał sie tego nie zauważać. Mar tylko skorzystała, odsuwając
sie na bezpieczną odległość.
Milczała przez chwilę, by zapanować nad biciem
serca. Było tak głośne i szybkie, że miała wrażenie iż Will doskonale je
słyszy.
- Gwizdnąłeś gdy weszła Atena. Spodobała ci się
prawda? - Marceline w sumie nie wiedziała czemu pyta akurat o to, ale te słowa
cisnęły jej się na usta jako pierwsze.
- Nie bardziej niż ty. - wymamrotał tak cicho, że
Mar miała wątpliwości czy się nie przesłyszała. Wciąż czytał książkę, a serce
Mar znów przyspieszyło do niesamowitego tępa. Chciała coś powiedzieć, ale z jej
gardła nie chciał wydobyć się żaden dźwięk.
Nagle do korytarza wpadł Nick.
- Heeeeej! Co to za niezręczna cisza?! Od pięciu
minut stoję za rogiem czekając na jakąś pikantną akcję, a wy tu cicho
siedzicie?! Źli ludzie. - pokręcił głową z dezaprobatą.
- Tak, tak, Nick. Podzielamy twój ból... -
powiedział Will, wciąż skupiony na książce. Nick wpadł w histeryczny śmiech,
lecz po chwili nagle się ogarnął.
- Odpowiedź na paplaninę Nicka nr 21 z 109. Tym
razem błędna Willy - westchnął blondyn.
- Nie mów Willy, wiesz, że cię nie słucham i to jest
69. a nie 21. 21. to "tak, jasne, wiem" - odpowiedział, w końcu
podnosząc wzrok i zamykając książkę.
- Czyli jednak słuchasz - Nick wskazał na niego
palcem.
- Od słowa "odpowiedź".
- Widać - chłopak uśmiechnął się do Mar, mrugając
prawym okiem ze znaczącym uśmiechem.
Will spiorunował współlokatora wzrokiem, ale nie
zdążył nic powiedzieć, bo idąc w ślady brata, do korytarza wpadła Luna, ze
swoją burzą niebieskich włosów i jakąś kartką w ręce.
- Widzieliście Ciela Phantomhive'a? - spytała,
rozglądając się.
- Luna... To nie Kuroshisuji - westchnął Will.
- A ty nie jesteś Lizzy - dopełnił Nick.
- Nie chce być Lizzy! Nie lubię jej...
- Tylko dlatego, że jest narzeczoną Ciela. - wtrącił
jej sie w słowo brat.
- Nie tylko - zaprzeczyła z miną fochniętego dziecka
- Mój mentor nazywa się Ciel Phantomhive, patrz - pokazała mu trzymaną w ręce
kartkę. Nick parzył chwilę na nią, po czym uderzył się płaską dłonią w czoło.
- Facepalm - skomentował - Tu jest napisane Cirl
Phillipsen, idiotko.
- Ten rudy? - pochwycił Will z cwaniackim błyskiem w
oku.
- I brzydki.
- Cooooooo? - zapytała zrozpaczona Luna.
- Ale jest wysoki - spróbował pocieszyć ją Nick, ale
jego rozbawiony ton i uśmiech na twarzy nie pomagał.
- I cholernie chudy... - uzupełnił Will.
Mar nie mogła powstrzymać śmiechu. Żal jej było niebieskowłosej,
ale chłopcy byli zbyt zabawni.
Jednak przeszkodził im chłopak, niedużo młodszy od
Willa. Czarnoniebieskie włosy grzecznie
opadały w dół, a niebieskie oczy lustrowały Lunę i Marceline.
- Luna Elenwood - zapytał z lekkim japońskim
akcentem. Mar spostrzegła, że ma azjatyckie rysy.
- Rudy i chudy jak cholera? - dziewczyna spojrzała
oskarżycielsko na brata i jego przyjaciela.
- Will? Nick? - spytał ostrzegawczym tonem Cirl, jak
się Marceline domyśliła.
- Miło, że pamiętasz - powiedział z sarkastycznym
uśmiechem Will.
- Ciel
Phantomhive, czy Cirl Phillipsen?
- Cirl Phantomhive. Idziemy - powiedział chłopak i
pociągnął niebieskowłsą za ręke.
Mar westchnęła i oparła się o ścianę, ddokłądnie w
tym samym momencie, Atena wyszła z gabinetu. Obrzuciła ich pogardliwym
spojrzeniem i poszła w stronę gabinetu dyrektora. Mar i Will nie zostali
zawołani przez Daniela, ale mimo to chłopak i tak wszedł. Mar nie była pewna czy
mogą, ale poszła za brunetem, akurat w momencie, gdy obok jej głowy roztrzaskał
się mały przedmiot, prawdopodobnie będący telefonem Daniela.
Mentor stał na środku gabinetu. Marynarka jego
zwykle nieskazitelnego garnituru leżała zmięta na kanapie. Daniel raz po raz
przeczesywał ręką włosy.
- Wow... - skomentował Will - Rozumiem, że ja bym
tak wyglądał po spotkaniu z matką, ale ty Daniel?
Mentor posłał mu mordercze spojrzenie i ponaglił
oboje do biurek.
Will z głupim uśmiechem podał Danielowi marynarkę i
poprawił mu krawat.
Po kolejnym krzywym spojrzeniu chłopak uniósł ręce w
geście poddania i usiadl przy swoim biurku, a Daniel przeszedł do lekcji.
***
Will
Will jeszcze nigdy tak nie nudził się na lekcjach.
Człowieku litości! - to była najczęstsza jego myśl podczas tych ciągnących się
wieki, czterech godzin.
W końcu nadeszła upragniona trzynasta! Godzina
lunchu!
Wyszedł z Mar z gabinetu i skierowali się w stronę
stołówki.
Ale nic nie może byś takie piękne, prawda?
Szczególnie dla niego, Williama Evel'a, mającego najgorszą rodzinę w historii.
Do jego uszu doszedł najbardziej znienawidzony
dzwonek, jaki w życiu słyszał. Gorszy nawet od europejskich DiscoPolo.
Dzwonek ustawiony na Rillianne, idealnie do niej
pasujący.
Marceline zatrzymała się i spojrzała na niego
zdziwiona. Rumieniec na jej ślicznych policzkach wciąż nie zbladł do końca i
Willa ogarnęła niesamowita ochota sprawić, by znów przybrały ten cudowny różany
odcień.
Ale siostra mu na to nie pozwalała.
- Nie czekaj na mnie. - rzucił, odszedł kawałek i
odebrał.
- Czego? - warknął.
- Tak sie odzywa do ukochanej siostrzyczki, której
tak długo nie widziałeś? - usłyszał sztucznie przesłodzony głos siostry tak
podobny do głosu jego matki, gdy była na niego zła, a próbowała być miła.
- Jeżeli moja ukochaną siostrą - położył nacisk na
te dwa słowa - jesteś ty, Rillianne Evel...
- Lucifen d'Autriche, jeśli łaska. - przerwała mu.
- Ja nie jestem Lenem, ty nie jesteś Rin, a to nie
Lucifenia i Historia Zła. - skarcił ją.
- Nie jesteś Lenem, bo jest na ciebie za słodki. - powiedziała
fochniętym dziecięcym tonem.
- I nie przebrałbym się za ciebie, by uchronić cię
od egzekucji - dodał sztucznie miłym tonem - I kończmy ta bezsensowną rozmowę.
Po co dzwonisz?
- A co? Czyżbyś miał randkę z piękną Obdarzoną? -
odgryzła się, lecz po chwili jej głos spoważniał - Chcę cię spotkać.
- Po. Cho. Le. Rę? - przesylabował, powoli zaczynając
żałować, że nie wziął kurki. Zwykła koszula w kratę nie była dobrą ochroną
przez zimnem.
- Mam pewną wiadomość. Wolę cię uprzedzić. -
powiedziała i rozłączyła się.
Will westchnął, schował telefon do kieszeni i
pobiegł za Marceline, która i tak czekała na niego przy wejściu.
Uśmiechnął się blado i
pociągnął ją za rękę do stołówki.
________________________
Oto czternasty rozdział!
Oficjalnie stwierdzam, że mam dość przepisywania z zeszytu! Ale gdzie mam pisać jak nie na lekcjach, przerwach i w gościach? (w domu nigdy mi się nie chce). Następnym razem sie wkurzę, zrobię skany z zeszytu i to będziecie czytać!
Nie no żartuję. Będę się wciąż męczyła i prosiła przyjaciół by mnie zabili.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. I przepraszam za wszelkie literówki, powtórzenia, błędy gramatyczne i inne takie. Nie mam siły tego sprawdzać.
I mam pytanko : Chcielibyście bym założyła aska? (i tak wiem, że nikt, bo ja nudna jestem)
No dwa pytanka : czy jest tu osoba, która wybiera się na EuroWeek w następnym (następnym. od tego poniedziałku) tygodniu? Gdzieś na południu Polski to jest.
No dobra
Nie zanudzam, choć i tak wiem, że nikt tego nie czyta
Laciata <3
Jeśli czytasz to skomentuj!!!