środa, 19 listopada 2014

Rozdział XIV

Mar szła do gabinetu Daniela z książką historyczną przyciśniętą do piersi. Była ciekawa, czy Will już wróci na lekcje. Mimo wszystko miała nadzieje, że dziś snów będzie nieobecny. Bała się spojrzeć mu w oczy. Nie rozmawiali od tygodnia, nawet już chyba dłużej... Will był wtedy tak na nią wściekły... Gdyby nie Nick syn Zeusa mógłby zniszczyć całe Viel.

Weszła do pomieszczenia cicho się witając.
- Ile można czekać, księżniczko? - kpiący głos Willa uderzył ją, jak chłód panujący na dworze.  Spuściła głowę i usiadła na drugim końcu kanapy, na której rozsiadł się chłopak z jakąś książką.
Dyskretnie rozejrzała się po klasie szukając Daniela, którego oczywiście nie było.
- Wielmożny Daniel Winsor, nie był na tyle łaskawy by nas odwiedzić, jeśli go szukasz.

Mar nie zdążyła mu odpowiedzieć, bo do gabinetu weszła szczupła kobieta ubrana w czarną ołówkową spódnicę i białą koszulę. Na nosie miała czarne okulary w grubych oprawkach. Usta podkreśliła czerwoną szminką. Włosy miała upięte w ciasnego koka, ale jej czoło ukośnie przecinała grzywka, kończąca się za zewnętrznym kącikiem lewego oka. Na jej widok Will aż gwizdnął.
- Gdzie mój syn? - spytała krytycznie patrząc na
- Chyba pomyliła pani - przełknął ślinę - gabinety... Moja matka nie żyje. Jej też. A matka Daniela...
- To ja - przerwała mu - Gdzie mój syn?
- Chyba się pani pomyliło - prychnął Will już nie próbując jakoś zwrócić jej uwagi na siebie.
- Jest pani Ateną?  - spytała chwilę później Mar.
- Nie bądź taka zdziwiona. Myślisz, że dzięki komu tak szybko nadgoniłaś Evela i tak płynnie mówisz po angielsku?
- Słucham? - zapytała Marceline zbita z tropu.
- Myślałaś, że jesteś taka zdolna, że zrobiłaś to wszystko w kilka miesięcy? - w jej głosie niedowierzanie wymieszało się z kpiną - Jaka zuchwałość!
- To Atena jest taka... - Will przerwał pod presją spojrzenia bogini.
Mar zawstydzona jej słowami, spuściła głowę. To dzięki Atenie tak szybko nauczyła się tylu nowych rzeczy> Nie dziwiło jej to... Jednak pogarda w głosie bogini zawstydzała ją. A reakcja Willa na wygląd matki Daniela lekko kuła ją w serce.
Drzwi się otworzyły i w wejściu stanął Daniel.
- Matko? - jego głos z brytyjskim akcentem zdradzał zdziwienie.
- Danielu. Nareszcie. Już mnie twoi - zerknęła na Mar i Willa - uczniowie irytowali. Już - wskazała na drzwi - Wynocha.

Nie zostało im nic innego jak tylko wyjść. Nie można podpadać bogini.
Chłopak z westchnieniem oparł się o ścianęł i zjechał po niej, wyjmując zza pleców książkę. tą samą, która czytał wcześniej.
- Ciekawe? - zapytała Mar siadając obok.
- Ciekawsze niż lekcje z Danielem. Lub rozmowa z Ateną - odpowiedział bezwiednie, nie spuszczając wzroku z książki.
- O czym? - dopytywała się. Nie chciało jej się siedzieć w ciszy, gdy nie miała co robić, a w miarę przyjazna odpowiedź Willa tylko zachęciła ją do działania.
- Smoki, morderstwa, zdrady, flaki, bitwy, krew i te pe. - wymienił, nadal nie patrząc na dziewczynę.  Przysunęła się jeszcze trochę, by przeczytać fragment, zakładając włosy za ucho, by nie zasłaniały Willowi tekstu. Już po dwóch zdaniach robiło jej się niedobrze. Chyba trafiła na najbardziej krwawy moment książki. Przez moment wpatrywała się w tekst. Dopiero po chwili zorientowała się jak blisko Willa się znajduje. Jego oddech delikatnie owiewał jej szyję i ucho. Jednak chłopak zdawał sie tego nie zauważać. Mar tylko skorzystała, odsuwając sie na bezpieczną odległość.
Milczała przez chwilę, by zapanować nad biciem serca. Było tak głośne i szybkie, że miała wrażenie iż Will doskonale je słyszy.
- Gwizdnąłeś gdy weszła Atena. Spodobała ci się prawda? - Marceline w sumie nie wiedziała czemu pyta akurat o to, ale te słowa cisnęły jej się na usta jako pierwsze.
- Nie bardziej niż ty. - wymamrotał tak cicho, że Mar miała wątpliwości czy się nie przesłyszała. Wciąż czytał książkę, a serce Mar znów przyspieszyło do niesamowitego tępa. Chciała coś powiedzieć, ale z jej gardła nie chciał wydobyć się żaden dźwięk.

Nagle do korytarza wpadł Nick.
- Heeeeej! Co to za niezręczna cisza?! Od pięciu minut stoję za rogiem czekając na jakąś pikantną akcję, a wy tu cicho siedzicie?! Źli ludzie. - pokręcił głową z dezaprobatą.
- Tak, tak, Nick. Podzielamy twój ból... - powiedział Will, wciąż skupiony na książce. Nick wpadł w histeryczny śmiech, lecz po chwili nagle się ogarnął.
- Odpowiedź na paplaninę Nicka nr 21 z 109. Tym razem błędna Willy - westchnął blondyn.
- Nie mów Willy, wiesz, że cię nie słucham i to jest 69. a nie 21. 21. to "tak, jasne, wiem" - odpowiedział, w końcu podnosząc wzrok i zamykając książkę.
- Czyli jednak słuchasz - Nick wskazał na niego palcem.
- Od słowa "odpowiedź".
- Widać - chłopak uśmiechnął się do Mar, mrugając prawym okiem ze znaczącym uśmiechem.
Will spiorunował współlokatora wzrokiem, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo idąc w ślady brata, do korytarza wpadła Luna, ze swoją burzą niebieskich włosów i jakąś kartką w ręce.
- Widzieliście Ciela Phantomhive'a? - spytała, rozglądając się.
- Luna... To nie Kuroshisuji - westchnął Will.
- A ty nie jesteś Lizzy - dopełnił Nick.
- Nie chce być Lizzy! Nie lubię jej...
- Tylko dlatego, że jest narzeczoną Ciela. - wtrącił jej sie w słowo brat.
- Nie tylko - zaprzeczyła z miną fochniętego dziecka - Mój mentor nazywa się Ciel Phantomhive, patrz - pokazała mu trzymaną w ręce kartkę. Nick parzył chwilę na nią, po czym uderzył się płaską dłonią w czoło.
- Facepalm - skomentował - Tu jest napisane Cirl Phillipsen, idiotko.
- Ten rudy? - pochwycił Will z cwaniackim błyskiem w oku.
- I brzydki.
- Cooooooo? - zapytała zrozpaczona Luna.
- Ale jest wysoki - spróbował pocieszyć ją Nick, ale jego rozbawiony ton i uśmiech na twarzy nie pomagał.
- I cholernie chudy... - uzupełnił Will.
Mar nie mogła powstrzymać śmiechu. Żal jej było niebieskowłosej, ale chłopcy byli zbyt zabawni.
Jednak przeszkodził im chłopak, niedużo młodszy od Willa. Czarnoniebieskie włosy  grzecznie opadały w dół, a niebieskie oczy lustrowały Lunę i Marceline.
- Luna Elenwood - zapytał z lekkim japońskim akcentem. Mar spostrzegła, że ma azjatyckie rysy.
- Rudy i chudy jak cholera? - dziewczyna spojrzała oskarżycielsko na brata i jego przyjaciela.
- Will? Nick? - spytał ostrzegawczym tonem Cirl, jak się Marceline domyśliła.
- Miło, że pamiętasz - powiedział z sarkastycznym uśmiechem Will.
- Ciel Phantomhive, czy Cirl Phillipsen?
- Cirl Phantomhive. Idziemy - powiedział chłopak i pociągnął niebieskowłsą za ręke.

Mar westchnęła i oparła się o ścianę, ddokłądnie w tym samym momencie, Atena wyszła z gabinetu. Obrzuciła ich pogardliwym spojrzeniem i poszła w stronę gabinetu dyrektora. Mar i Will nie zostali zawołani przez Daniela, ale mimo to chłopak i tak wszedł. Mar nie była pewna czy mogą, ale poszła za brunetem, akurat w momencie, gdy obok jej głowy roztrzaskał się mały przedmiot, prawdopodobnie będący telefonem Daniela.
Mentor stał na środku gabinetu. Marynarka jego zwykle nieskazitelnego garnituru leżała zmięta na kanapie. Daniel raz po raz przeczesywał ręką włosy.
- Wow... - skomentował Will - Rozumiem, że ja bym tak wyglądał po spotkaniu z matką, ale ty Daniel?
Mentor posłał mu mordercze spojrzenie i ponaglił oboje do biurek.
Will z głupim uśmiechem podał Danielowi marynarkę i poprawił mu krawat.
Po kolejnym krzywym spojrzeniu chłopak uniósł ręce w geście poddania i usiadl przy swoim biurku, a Daniel przeszedł do lekcji.

***
Will

Will jeszcze nigdy tak nie nudził się na lekcjach. Człowieku litości! - to była najczęstsza jego myśl podczas tych ciągnących się wieki, czterech godzin.

W końcu nadeszła upragniona trzynasta! Godzina lunchu!
Wyszedł z Mar z gabinetu i skierowali się w stronę stołówki.

Ale nic nie może byś takie piękne, prawda? Szczególnie dla niego, Williama Evel'a, mającego najgorszą rodzinę w historii.
Do jego uszu doszedł najbardziej znienawidzony dzwonek, jaki w życiu słyszał. Gorszy nawet od europejskich DiscoPolo.
Dzwonek ustawiony na Rillianne, idealnie do niej pasujący.

Marceline zatrzymała się i spojrzała na niego zdziwiona. Rumieniec na jej ślicznych policzkach wciąż nie zbladł do końca i Willa ogarnęła niesamowita ochota sprawić, by znów przybrały ten cudowny różany odcień.
Ale siostra mu na to nie pozwalała.

- Nie czekaj na mnie. - rzucił, odszedł kawałek i odebrał.
- Czego? - warknął.
- Tak sie odzywa do ukochanej siostrzyczki, której tak długo nie widziałeś? - usłyszał sztucznie przesłodzony głos siostry tak podobny do głosu jego matki, gdy była na niego zła, a próbowała być miła.
- Jeżeli moja ukochaną siostrą - położył nacisk na te dwa słowa - jesteś ty, Rillianne Evel...
- Lucifen d'Autriche, jeśli łaska. - przerwała mu.
- Ja nie jestem Lenem, ty nie jesteś Rin, a to nie Lucifenia i Historia Zła. - skarcił ją.
- Nie jesteś Lenem, bo jest na ciebie za słodki. - powiedziała fochniętym dziecięcym tonem.
- I nie przebrałbym się za ciebie, by uchronić cię od egzekucji - dodał sztucznie miłym tonem - I kończmy ta bezsensowną rozmowę. Po co dzwonisz?
- A co? Czyżbyś miał randkę z piękną Obdarzoną? - odgryzła się, lecz po chwili jej głos spoważniał - Chcę cię spotkać.
- Po. Cho. Le. Rę? - przesylabował, powoli zaczynając żałować, że nie wziął kurki. Zwykła koszula w kratę nie była dobrą ochroną przez zimnem.
- Mam pewną wiadomość. Wolę cię uprzedzić. - powiedziała i rozłączyła się.

Will westchnął, schował telefon do kieszeni i pobiegł za Marceline, która i tak czekała na niego przy wejściu.

Uśmiechnął się blado i pociągnął ją za rękę do stołówki.
________________________
Oto czternasty rozdział!
Oficjalnie stwierdzam, że mam dość przepisywania z zeszytu! Ale gdzie mam pisać jak nie na lekcjach, przerwach i w gościach? (w domu nigdy mi się nie chce). Następnym razem sie wkurzę, zrobię skany z zeszytu i to będziecie czytać! 
Nie no żartuję. Będę się wciąż męczyła i prosiła przyjaciół by mnie zabili. 
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. I przepraszam za wszelkie literówki, powtórzenia, błędy gramatyczne i inne takie. Nie mam siły tego sprawdzać. 
I mam pytanko : Chcielibyście bym założyła aska? (i tak wiem, że nikt, bo ja nudna jestem)
No dwa pytanka : czy jest tu osoba, która wybiera się na EuroWeek w następnym (następnym. od tego poniedziałku) tygodniu? Gdzieś na południu Polski to jest. 
No dobra
Nie zanudzam, choć i tak wiem, że nikt tego nie czyta
Laciata <3

Jeśli czytasz to skomentuj!!!