Will
Chciał do niej wrócić. Świadomość, że tkwi sama w
tych ciemnościach sprawiała, że miał ochotę pobiec tam z powrotem i uwolnić ją.
Zacisnął pięści. Wiedział, że nie mógł tego zrobić. Gdyby wrócił po Mar, cały
plan ległby w gruzach, a Cienie złapałby by go w momencie, gdy zszedłby do
lochów. Uciszył więc, milczące przez lata sumienie, które wołało za zostawioną
w wilgotnym, ciemnym lochu Marceline. Potrząsnął niezauważalnie głową. Nie może
się zdradzić.
Skupił wzrok na idącej przed nim Cindy. Czuł na
sobie żarliwy wzrok Lordly'ego, idącego za nim. Prychnął rozbawiony, wywołując
jego cichy warkot.
Przeszli kilkanaście korytarzy, aż w końcu weszli do
ślepej uliczki, kończącego się jednymi drzwiami. Lewa ściana była cała
przeszklona i widać z niej było pole treningowe Cieni. Kilka sylwetek, mimo
później pory, nadal biło się z manekinami, lub celowało do tarcz. Prawa ściana,
pomalowana na delikatny niebieski ozdobiona była kilkoma obrazami i jednymi
dużymi dwuskrzydłowymi drzwiami.
Cindy poprowadziła go do drzwi na końcu korytarza.
Zapukała i poczekała chwile. Will myślał, że nie doczekawszy się odpowiedzi po
prostu odejdą. Ale kobieta po prostu weszła, a za nią Will i Lordly.
W dużym i przestronnym gabinecie stało jedyne białe
biurko, a pod ścianą kilka regałów. Podłoga była ciemna, a ściany białe, z
wyjątkiem tej za biurkiem, która przedstawiała mapę świata, która była
poznaczona czarnymi i niebieskimi punktami. Ściana po jego prawej stronie była
cała przeszklona i ukazywała widok na drugą salę treningową, zajmującą około
trzy piętra.
Na aż za dużym biurku siedziała Rillianne. Tyłem do
nich. Z rozpiętym suwakiem sukienki. Do jej dekoltu, czego na szczęście nie
widzieli, dobierał się jakiś facet. Uszy Willa były drażnione przez jej ciche
jęki.
Cindy odchrząknęła. Rin Odchyliła głowę do tyły tak,
że ich widziała.
- Oh, Cindy... Zajęta jestem. - wyjęczała, zamykając
oczy i oddając się pieszczotom swojego chłopaka.
- Rin, mogłabyś okazać trochę przyzwoitości i z
takimi rzeczami przenieść do sypialni. - powiedział Will opierając się o ścianę
- Twój ukochany braciszek do ciebie przyjechał, by ofiarować ci dozgonną
wierność.
Znowu otworzyła oczy i spojrzała na nich.
- O, Willy - wyprostowała się, odpychając od siebie
mężczyznę, wywołując tym jego pomruk rozczarowania. Odwróciła się w ich stronę.
Facet za nią zapiął jej sukienkę całując po szyi, po czym wyszedł mierząc Willa
wrogim spojrzeniem. Chłopak zaśmiał się. Tym razem krzywe spojrzenia padły na
niego ze strony wszystkich w pomieszczeniu, Przewrócił oczami. - Willy -
powtórzyła Rin - Jesteś ostatnią osobą, której bym zaufała, gdyby przyszła do
Cieni oferując wierność.
Położył dłoń na sercu.
- Ranisz moje uczucia, siostrzyczko. - powiedział z
teatralną przesadnością. Jednak jego twarz i oczy pozostały niezmiennie
poważne. Will nie miał ochoty na wygłupy. Chciał jak najszybciej wykonać swoje
zadanie w kwaterze Cieni. Nie mógł się bawić ze świadomością, że Marceline
siedzi sama w zimnym, wilgotnym, ciemnym lochu. - Nie wierzysz mi? Zejdź do
swoich lochów. - uśmiechnął sie paskudnie - Przyjechałem do twojej zapyziałej
kryjówki, bo mam dość Grizzelda, dość tej głupiej szkółki, marginesem, to był
dobry ruch by ją spalić, ale mogłaś napisać by mnie ostrzec, a jeśli myślisz,
że chciało mi się jechać 200 kilometrów wzdłuż Stanów Zjednoczonych tylko po to
by zobaczyć moją z lekka paranoiczną siostrę, która jeszcze nie powiedziała mi
o co chodzi, to się mylisz. Proszę cię.
Rillianne okrążyła biurko zamiatając długą suknią
podłogę. Nigdy nie zrozumie jej zamiłowania do tego typu ubrań wyjętych wprost
z garderoby damy z początków dwudziestego wieku. Długie włosy zgarnęła na lewe
ramie.
- Lochy? A co takiego ciekawego kryje się w moich
lochach, braciszku?
- Obdarzona - odpowiedział zimno.
- Marceline - rzucił w tym samym czasie Lordly,
przez co teraz to na niego zwróciły się wrogie spojrzenia rodzeństwa. Tylko
Will miał na ustach ten paskudny uśmiech.
- Wszyscy tutaj znamy twoje upodobania, Ethanie
Lordly, więc nie maskuj ich Obdarzoną. Pamiętaj, że jesteś tu nowy i zawsze mogę
kazać cię wywalić, albo zabić. Nikt nie będzie się sprzeciwiał woli Mroku. -
dopiekła mu Rin i uśmiechnęła sie wrednie. Jej bratu o mało nie udało się
powstrzymać śmiechu. To okrutne, nawet jak na niego, zważając na to, że to On
był 'obiektem' upodobań Lordliego, ale nie mógł się powstrzymać. Ten facet za
bardzo zalazł mu za skórę już w Hacjendzie.
Syn Aresa nic nie powiedział, tylko zacisnął dłonie
w pięści.
- Powiedzmy, że ci wierzę, Will. Chociaż nie do
końca tak jest - szepnęła Mrok przechodząc obok brata - Ale to że przywiodłeś
tu Obdarzoną, twoją wielką miłość... - zaśmiała się cicho - Zobaczymy jak sie
spiszesz.
Wyminęła go i wyszła. Na odchodne rzuciła jeszcze
tylko :
- Cindy, zaprowadź Willa do pokoju. Tego pustego,
obok mojego i Heath'a.
Blondynka stanęła przed nim z wrednym uśmiechem na
wąskich ustach.
- Za mną.
Nie oglądając się za siebie wyszła z pomieszczenia.
Will wyszedł za nią. W gabinecie Mroku został jedynie Lordly, który po chwili i
tak go opuścił.
***
Marceline
Siedziała skulona w rogu celi. Jej ręce przybrały już
siny kolor, choć spędziła w lochach dopiero około godziny. Nie czuła palców,
które skostniały już do samych opuszków. Gdy przyjechała tu z Willem, miała na
sobie kurtkę zimową, ciepłe buty i szalik, ale jakieś półgodziny temu przyszedł
jeden z Cieni i z okrutnym uśmiechem pozbawił ją jedynej ochrony przed
przejmującym zimnem.
Chuchała sobie w dłonie, próbując jakoś przywrócić
je do funkcjonalności.
Nagle po cichych korytarzach lochów rozniósł się
dźwięk obcasów stukających o podłogę. Kroki z każdą chwilą stawały się coraz
donośniejsze, aż nagle ucichły. Marceline z uniosła głowę i jej wzrok zatrzymał
sie na ciemnej sylwetce. Nie musiała widzieć jej twarzy, by wiedzieć, że stała
przed nią Rillianne. Obie przez moment mierzyły się wzrokiem. Siostra Willa nie
miała przy sobie żadnego źródła światła, ale przemierzyła korytarze lochu bez
problemu. Jak widać znała je doskonale.
- Wrzucili cię do najgorszej celi... - powiedziała
Mrok obojętnie i pochyliła się w stronę krat, lekko przekrzywiając głowę - Nie
chcę byś mi szybko umarła... - westchnęła - Nyks nie byłaby zadowolona. -
wyprostowała się i Mar poczuła się naprawdę mała w porównaniu do niej. A w
końcu to ona miała trzy tysiące lat i została obdarzona mocami...
No tak! Moce!
Jak to się stało, że wcześniej o tym nie pomyślała?
Mogła przecież stopić te kraty!
Podeszła do krat, powoli jakby była już przegrana,
złapała je w dłonie i oparła o nie głowę. Delikatnie zaczęła rozgrzewać ręce,
ale metal wciąż pozostawał zimny.
Rillianne zaśmiała się, jak osoba, która właśnie
wyszła ze szpitala psychiatrycznego, odchylając głowę do tyłu.
- To jednak cię nie przeniosę, Marceline -
wypowiedziała jej imię z takim szyderstwem i rozbawieniem, że dziewczyna od
razu poczuła się słaba i bezradna - W życiu nie stopisz tych krat. Są
specjalnie zaczarowane przez dzieci Hekate. - jej białe zęby błysnęły w
morderczym uśmiechu, gdy kucała, by zrównać się z Mar. Przez chwilę jej się
przyglądała, poczym z głośnym, diabelskim śmiechem odeszła, a odgłos jej kroków
i śmiechu jeszcze długo rozbrzmiewał w głowie Marceline.
Nie wiedziała ile tam przesiedziała, ale było jej
okropnie zimno. Zasnęła bardzo niespokojnym snem.
Nie miała bladego pojęcia co jej się śniło, ale
obudziła się z krzykiem, cała zlana potem.
Po korytarzach znów rozniosły się kroki, ale o wiele
delikatniejsze od tych Rillianne. I cichsze. Po chwili przed jej celą stanęła
ciemna postać, w ogół której roznosił się delikatny czary dym. Jej czarne oczy,
usłane gwiazdami błyszczały w ciemności, tak, że Mar od razu poznała stojącą
tam osobę.
- Witaj, Marceline - rzekła Nyks przechodząc przez
kraty - Będziemy miały bardzo dużo czasu by się poznać, gdy siedzisz w tej
celi. - uśmiechnęła się i pochyliła w jej stronę, tak, że jedyne co Marceline
widziała to jednocześnie piękna i przerażająca twarz bogini z całymi czarnymi
oczami, przyozdobionych srebrnymi punktami - I dużo czasu by cię złamać...
_________
Ta dam! Oto dziewiętnasty rozdział!
Nie wierze, że udało mi się go napisać przed rozpoczęciem kwietnia!
Mam nadzieję, że się podoba ;)
I czy macie świadomość, że minął już ponad rok odkąd jesteśmy tu z Marceline, Willem, Ethanem i Nickiem? ^u^
Zostałam też nominowana do LBA więc, jeżeli ktoś ma ochotę poczytać moje odpowiedzi na pytania Radosnej Oli zapraszam http://tak-cie-prosze-obudz-mnie.blogspot.com/p/liebster-blog-award.html zachęcam też, do brania udziału xD (nie mam kogo nominować ;-; )
Nie zanudzam
Laciata <3