______________________________
- Szlachcic, Allen Autriche i jego sługa Yume Miziki, przybili! - krzyknął
w głąb sali balowej mężczyzna przyjmujący gości. Len przewrócił oczami. Yume
skinął głową w stronę mężczyzny i razem zeszli po schodach.
Nikt z gości nie zainteresował się
zbytnio spóźnionymi przybyszami. Tylko kilka par oczu spojrzało na nich
przelotnie i znów przenieśli wzrok na schody, mieszczące się na przeciwko tych
wejściowych. Rozległy się fanfary. Na ich szczycie stanęła para królewska.
Paulletto d'Luferin, władca Montelli, wystąpił krok przed żonę i donośnym
głosem oznajmił :
- Dziękuję wszystkim tu obecnym za
przybycie. Wiele to znaczy dla mnie i dla mojej żony, ponieważ, jak doskonale
wiecie, dzisiaj mija ćwierćwiecze od dnia naszego ślubu. I jednocześnie dzień
dziewiętnastych urodzin naszej najstarszej córki. Panie i panowie! Dzisiejsza
solenizantka, Rillianne d'Luferin!
Król, wraz z małżonką zeszli po
schodach, a po chwili na ich miejsce weszła kobieta, na której widok Lenowi
zaparło dech. Wysoka, smukła, na tle wielobarwnego witrażu z różą, w pięknej,
czerwonej sukni, z dłońmi skrytymi pod prostymi jedwabnymi rękawiczkami,
wyglądała przepięknie. Jasne włosy opadały luźno na łopatki. Niebieskie oczy
uważnie, z lekkim strachem przeczesywały salę. Zaczęła powoli schodzić ze
schodów, palcami jednej ręki muskając poręcz. Jej wzrok zatrzymał się na nim.
Tak myślał przez chwilę. Dopiero po pół minucie doszedł do wniosku, że jej
piękne oczy wpatrują się w Yumę stojącego obok niego. On również patrzył na
księżniczkę. W jego oczach malowało się uwielbienie.
- Rin... - wyszeptał jego sługa, jak
urzeczony. Lena ogarnęła zazdrość. Skąd rycerz pochodzący z biednej rodziny,
może znać tą piękną księżniczkę prosto z zamku? I do tego mówić o niej tak
poufnie! Uniósł dumnie brodę i do końca zszedł po schodach., zostawiając
towarzysza w tyle.
Podszedł do stołu z bufetem i wziął
w dłoń, osłoniętą czarną rękawiczką, kieliszek czerwonego wina i powoli je
sącząc oparł się o ścianę. Przeczesał salę wzrokiem w poszukiwaniu znajomych
twarzy. Dostrzegł Yumę kłaniającego się księżniczce. Jak widać nie przejął się
zbytnio tym, że jego pan go zostawił. Len prychnął i znów zanurzył usta w
winie. Odsunął kieliszek i lekko nim bujając, z markotną miną przyglądał się
czerwonemu płynowi obijającemu się o szkło.
- Oh, panicz Autriche! - usłyszał
nad sobą wysoki, kobiecy głos - Nie spodziewałam się, pana tutaj!
Podniósł głowę. Przed nim stała
upudrowana, niska, trochę starsza kobieta z okularami na nosie, z nienaturalnie
wypiętymi do tyłu pośladkami. Ta postawa nadawała jej lekko wygląd kaczki. Mimo
to na twarz Lena wstąpił delikatny, arogancki uśmiech.
- Madame Crusoe... - skłonił się lekko - Miło mi panią widzieć. -
sięgnął po jej dłoń i delikatnie ją pocałował.
- Jak zwykle szarmancki. -
zachichotała - Ale pozwoli pan, że przedstawię. - zza jej pleców wystąpiła,
młoda dziewczyna. Długie brązowe włosy miała upięte w misternego koka. Duże
zielone oczy spoglądały na niego z mieszanką zawstydzenia, ciekawości i
zachwytu. - Moja siostrzenica. Klaryssa la Founte.
Dziewczyna ukłoniła się delikatnie.
Była piękna, Len nie mógł zaprzeczyć. Ale o wiele bardziej wolałby, aby na
miejscu Madame Crusoe stała królowa
Anastasia, a zamiast Klaryssy kłaniała mu się panienka Rillianne...
Jakie piękne imię. Rillianne. Mógłby
słuchać jego brzmienia przez całe życie. Chociaż najchętniej słuchał by swojego
imienia, wymawianego jej głosem, w krzykach rozkoszy, we łzach, gdy pocieszałby
ją, w wyznaniach miłości, o porankach, przy przebudzeniu... W jego głowie od razu zaczęły formować się
hmm... ciekawe obrazy przedstawiające księżniczkę.
- Panie? - wyrwał go z fantazji głos
Yume - Nie mogłem panicza znaleźć w tłumie.
Allen potrząsnął głową, by przegonić
z umysłu obrazy Rillianne w wielu różnorodnych sytuacjach. Madame Crusoe i jej siostrzenica odeszły od niego. Po postawie Madame było widać, że czuje się obrażona
tym, jak Len zignorował ją i jej piękną siostrzenicę. Niestety Madame, pomyślał, Klaryssa jest piękna,
ale przy księżniczce jest jak zwiędły kwiat.
- Myślę, że chyba jednak byłeś
zajęty czymś innym niż szukaniem mnie. - prychnął.
Yume zaczął się śmiać, tak że aż
zgiął się w pół.
- Czyżbyś był zazdrosny, Len? -
powiedział przez śmiech.
- Skąd znasz księżniczkę? - zapytał
prosto z mostu, nie zważając na poufną formę w jakiej Yume się do niego
zwrócił. Zwykle nie pozwalał sobie na mówienie mu po imieniu na tego typu
przyjęciach. Nie dlatego, że Len mu tego zabronił. Uznał, że tak nie wypada, a
on nie miał nic do tego, jego decyzja.
Jego słowa wywołały kolejną salwę
śmiechu.
- Jakiś ty bezpośredni, paniczu. -
powiedział, kiedy już się uspokoił - Bawiłem się z Rin... znaczy księżniczką
Rillianne, gdy byliśmy dziećmi. Moja matka była szwaczką na zamku i często jej
tam towarzyszyłem. Choć to bardziej Rillianne zajmowała mój czas. Nie widziałem
jej chyba już od dwóch lat... - opowiedział z wyraźnym rozmarzeniem w głosie,
co jeszcze bardziej pogłębiło gniew Allena.
- Oh, Yume! - usłyszał zza pleców
rycerza kobiecy głos, należący do królowej Anastasii - i Len! Nie sądziłam, że
przybędziesz. Nie odpowiedziałeś na zaproszenie. - w jej głos wkradła się nuta
wyrzutu.
- Wasza wysokość - Len ukłonił się,
a Yume poszedł w jego ślady - Proszę o wybaczenie. Najwyraźniej posłaniec z
potwierdzeniem naszego przybycia nie dotarł.
- Rozumiem. - jej twarz złagodniała
i Len po raz kolejny przekonał się jaka królowa jest piękna. Ją, w
przeciwieństwie do jej córki, widywał bardzo często. Jego matka była jedną z
najlepszych przyjaciółek władczyni. Często gościła u nich na dworze, a oni u
niej w zamku. Jak to możliwe, że nie widywał księżniczki?
Nagle orkiestra zaczęła wygrywać
szybszą piosenkę.
Królowa z wyrazem podniecenia na
twarzy, przeprosiła Lena i szybko weszła na schody :
- Przy tym pięknym utworze nikt,
powtarzam nikt, nie ma stać pod ścianą. Wszystkich proszę do tańca! Raz, raz! -
klasnęła w dłonie.
Goście zebrali się na środku sali i
rozpoczęli taniec jakiego Len nigdy w życiu nie widział. Ludzie wirowali, gdy
piosenka była szybka. Po chwili zwalniała i tworzyło się wiele par. Ale i wtedy
ten taniec był szybki i dynamiczny. Ludzie klaskali, przytupywali.
Nagle w tłumie wirujących ludzi
zobaczył Yume, który najwyraźniej znów go zostawił, tańczącego z księżniczką. W
tym samym momencie jakaś dziewczyna uśmiechnęła się do niego słodko i
pociągnęła w tłum. Nie minęła minuta a Len już znalazł się przy księżniczce. Obrócił się za plecami Yume, znalazł się obok
Rillianne i delikatnie łapiąc ją za rękę, obrócił ją, tak, że jego sługa został
z boku skazany na byłą towarzyszkę Lena.
Księżniczka wylądowała w jego
ramionach i spojrzała na niego lekko przestraszonymi oczami. Len uśmiechnął się
do niej delikatnie, aroganckim uśmiechem. Jej twarz znajdowała się tylko
centymetr od jego, prawie stykali się nosami. Rillianne spuściła wzrok na jego
buty, a Allen zaśmiał się cicho do jej ucha. Na te piękne policzki wpłynął
uroczy rumieniec.
Niestety muzyka znów przyspieszyła i
Len musiał odsunąć się od księżniczki. Jednak nie dał innym mężczyznom szansy
na zbytnie zbliżenie się do niej. Nie był zaborczy, ale wystarczyło jedno
krzywe spojrzenie na konkurenta, a ten już sobie odpuszczał. Błysk strachu w
oczach konkurentów, sprawiał, że Len czuł się bardziej pewny siebie i jego
arogancki uśmiech wciąż się powiększał.
Mimo, że nigdy w życiu nie tańczył
tego tańca, czuł się nawet pewnie, mając księżniczkę u swego boku. Jego stopy
same stawiały kroki, a Rillianne zgrabnie wirowała przed nim prowadząc go w tym
tańcu.
Jednak ku wielkiemu rozczarowaniu
Lena muzyka musiała się skończyć. Szybkie nuty nagle się skończyły, sprawiając,
że ciało Rillianne wylądowało w jego
ramionach. Oboje ciężko oddychali. Taniec był męczący, ale oczy księżniczki,
wpatrzone tylko w niego, tak blisko jego oczu, niesamowicie niebieskie... Jej
usta tylko kilka centymetrów od jego. Jej oddech stykający się z jego w połowie
drogi do jej słodkich, różowych ust. To wszystko sprawiło, że już nie pamiętał
o zmęczeniu i pragnął jedynie posmakować tych kuszących go od początku, ust.
Rozległy się oklaski i czar prysł.
Rillianne odsunęła się i ukłoniła. Podszedł krok bliżej i uniósł jej twarz. Znów
znajdowała się tak blisko. Jednak on wciąż pragnął więcej.
- Księżniczko - sam się skłonił,
sięgnął po jej dłoń owinięta w białą rękawiczkę i pocałował ją - To ja jestem
twym sługą, nie kłaniaj mi się, proszę. Zaszczytem dla mnie było choćby
zobaczenie cię, a o cudownym tańcu z tobą nie wspominając - jego ton i lekko
zachrypnięty głos wywołały na jej policzkach śliczny rumieniec.
- Dziękuję... - wyszeptała cicho.
- Cała przyjemność po mojej stronie,
pani. - ukłonił się ponownie, nie spuszczając wzroku z jej oczu
- Jest pan starszy ode mnie! -
zaprotestowała - Proszę mnie tak nie typować - jej policzki znów miały ten
uroczy odcień różu.
Len uśmiechnął się zwycięsko i podał
jej ramię. Zeszli z parkietu dając innym parom miejsce do tańca.
- Jestem tylko dwa lata starszy,
księżniczko. Len wystarczy. - uśmiechnął się rozbrajająco i podał jej kieliszek
szampana. Niepewnie wzięła go do ręki delikatnie muskając jego czarną
rękawiczkę, sprawiając, że jego ciało przeszył dreszcz. Jak on pragnął tej
kobiety... Upiła łyk trunku delikatnie rozmazując szminkę na szkle.
- Dziękuję - powiedziała cicho z
uroczym uśmiechem.
- Rin? - piękny nastrój prysł z
chwilą pojawienia się Yume - Len?
Allen odwrócił wzrok od bruneta,
zanurzając usta w trunku.
- Yume? - księżniczka odwróciła się
do sługi - Znasz pa... Lena?
Mężczyzna roześmiał się cicho.
- Znam? Gdyby nie ten arogancki,
sadystyczny - Allen skrzywił sie nieznacznie słysząc te określenia - ale
lojalny i szlachetny człowiek, nie oglądałabyś mnie tu teraz. - odpowiedział
rycerz ze śmiechem, czym lekko przeraził księżniczkę
- N-naprawdę?
- Jak się tak rwie do wal z
przestępcami, to się nie dziw, Yume, że w końcu potrzebowałeś czyjeś pomocy -
Len westchnął, patrząc na nich sponad kieliszka.
Brunet znów zaczął się śmiać,
drapiąc się po głowie.
- Jednak masz rację...
Księżniczka niepewnie podeszła
bliżej Allena, napawając go nadzieją, że preferowała jego towarzystwo i ratunek
Yume sprawił, że zabłysł w jej oczach. Eh... on się chyba... nie to
niemożliwe... On Len Autriche nie mógł się zakochać. Nie tak szybko. Ale ta
kobieta... eh... Uśmiechnął się niezauważalnie
- Dziękuję - ukłoniła się delikatnie
- Gdyby nie ty, Len, Yume nie byłoby teraz z nami i nie mogłabym go znów
spotkać. - jego uśmiech w jednej chwili, zmienił się w grymas, a nadzieja w
wściekłoś - Jeszcze raz dziękuje. Cieszę
się, że mogłam poznać takiego szlachetnego człowieka.
W Lenie się zagotowało. Jak mogła go
chwalić w takim momencie. Rillianne miała być JEGO. Miało jej zależeć na JEGO towarzystwie.
Nie Yume.
Ścisnął trochę mocniej kieliszek i
tylko skinął głową ze sztucznym uśmiechem.
Yume z głupim wyrazem twarzy
przybliżył głowę do ucha księżniczki. Jak on śmie tak poufnie się do niej
zbliżać, ich przyjaźń z dzieciństwa to jedno, ale są na przyjęciu, gdzie
obserwuje ich teraz setki par oczu, w tym Lena. Który w tej chwili zaczął
żałować, że uratował Yume, tam tego dnia.
- Wielki Allen Autriche jest nie w
humorze. Cóż takiego się stało, Len? - spytał już stając prosto, ale wciąż
trochę za blisko Rillianne.
Księżniczka zaśmiała się cicho.
- Potrzebne ci do szczęścia, Yume? -
spytał sarkastycznie.
- Umrę bez tej wiedzy, panie. -
ukłonił się głęboko, sprawiając, ze do jego uszu doszedł perlisty śmiech
Rillianne. Przewrócił oczami i odstawił kieliszek na stół.
- Idę się przewietrzyć. - ukłonił
się przed księżniczką - Wybacz, pani. - ruszył do wyjścia prowadzącego do
ogrodu, posyłając Yume mordercze spojrzenie. Usłyszał tylko jego
"ups" i tłum ludzi oddzielił go od nich. Nie minęło dużo czasu, a już
znalazł się na zewnątrz. Chłodne powietrze owiało jego twarz. Odetchnął.
Boże, co się z nim dzieje? Ta
kobieta zbyt na niego działa. Pożałował uratowania Yume. Gdyby nie jego rycerz,
Len by też już gryzł piach. Jednak nadal pragnął księżniczki.
- Len? - usłyszał za sobą głos cichy
jak brzęczenie dzwoneczków. Jego serce przyspieszyło.
Ehh... On - arogancki, mający
kobiety na skinienie palcem szlachcic dał się uwiązać jednej, delikatnej
księżniczce w przeciągu kilku godzin...
Nie odwrócił się. Bynajmniej nie
zamierzał. Jednak jakaś siła sprawiła, że się odwrócił, szybko pokonał dystans
dzielący go i Rillianne i złożył na jej różowych ustach tak upragniony
pocałunek.
Spodziewał się, że księżniczka go
odtrąci, że krzyknie, że zacznie się go bać, że pójdzie do ojca i Len będzie
skończony. Ale nie spodziewał się, że, nieśmiało, ale jednak, Rin zarzuci ręce
na jego szyję i odda pocałunek.
Po chwili odsunęła się, jednak nie przestała
obejmować jego szyi. On oparł ręce na jej talii nie zamierzając jej wypuszczać.
Na usta Lena wpłynął zwycięski
uśmiech, a niebieskie oczy chłonęły każdą część jej twarzy. Jej policzki były
niesamowicie różowe, co jeszcze bardziej powiększyło satysfakcję Lena. Pochylił
się do jej ucha i cicho wyszeptał :
- Jesteś piękna, wiesz? - przytulił
ją mocno, opierając głowę na jej ramieniu i wdychając jej niesamowity zapach.
- Dziękuję... - ledwo usłyszał jej
słowa - Cieszę się, że mogłam cię zobaczyć na moich urodzinach. I w końcu cię
poznać... - objęła go mocniej zaciskając dłonie na jego marynarce.
Cisnęło mi się na usta by zapytać
"Jak to w końcu?" ale się powstrzymał i pozwolił jej mówić dalej.
- Zastanawiasz się, czemu mówię w
końcu? Yume mi o tobie opowiadał kilka lat temu. Jaki to jesteś szlachetny,
odważny i jak dałeś mu schronienie. Marzyłam by cię poznać. Słuchałam jak
pokojówki wymieniają się plotkami na twój temat... Oh... - westchnęła -
Zakochałam się w tobie przez same historię. A gdy już cię zobaczyłam. Nie od
razu poznałam, że to ty uratowałeś Yume. Ale nawet zanim sie o tym przekonałam
wiedziałam, że to ty. Że ty jesteś dla mnie. - ścisnęła go jeszcze mocniej -
Pewno teraz uważasz mnie za głupią dziewczynkę, ale tak jest.
- Rillianne - Len westchnął. Te
słowa były muzyką dla jego uszu - Ty powinnaś mieć o mnie złe zdanie.
Zakochałem się w tobie w momencie zobaczenia cię. Nie znając cię w ogóle.
Do ich uszu doszedł śmiech. Szczery
głośny śmiech, tak dobrze znany Lenowi.
W drzwiach do ogrodu stał Yume klaszcząc w ręce. Skórzane rękawiczki tłumiły
dźwięk, ale echo i tak się roznosiło.
- Długo musiałem czekać. - z jego
twarzy nie schodził uśmiech - Chodźcie. Królowa już wie. Teraz męczy mnie, bym
was tu przygnał, bo musicie odtańczyć końcowy taniec. Na schodach - z każdym
słowem jego uśmiech się poszerzał - Na oczach wszystich.
Allen westchnął i odsunął się od
Rillianne. Ukłonił się, podając jej dłoń.
- Skoro królowa prosi. Rillianne,
zatańczysz ze mną ten ostatni taniec?
Jej perlisty śmiech rozniósł się po
ogrodzie.
- Oczywiście. - położyła swoją dłoń
na jego i ruszyli w stronę sali balowej.
Weszli wywołując falę oklasków.
Księżniczka zarumieniła się lekko spuszczając wzrok. Len uścisnął delikatnie
jej dłoń, sprawiając, że kobieta lekko się uśmiechnęła.
Doszli do schodów. Rillianne jak piórko zaczęła wspinać się po schodach, a on zaraz obok niej nadal nie puszczając jej dłoni. Zabrzmiała muzyka. Ukłonili się nieznacznie i zaczęli tańczyć w doskonale znanym Lenowi tańcu. Na każdym przyjęciu w jego domu tańczyło się ten taniec. Kolejność figur jest tu tak naprawdę bez znaczenia. Liczy się tylko jedna rzecz - nie można puścić dłoni partnerki. Rillianne wirowała razem z nim w tym tańcu.
Po niedługim czasie nuty ucichły, a księżniczka
zatrzymała się w jego ramionach. Nie obchodziło go, że setki ludzi na nich
patrzy. Po prostu ją pocałował. Rozległy się oklaski.
Nagle głos ojca Rin wybił się ponad
je.
- Panie i panowie! Oficjalnie
ogłaszam od dawna planowane zaręczyny mojej córki Rillianne d'Luferin i
szlachcica Allena Autriche'a!!!
Oklaski znów zagłuszyły wszystko. A
Len zatonął w niesamowitych niebieskich oczach księżniczki z szczęśliwym
uśmiechem na ustach. Ona z zamkniętymi oczami i błogim uśmiechem schowała głowę
w jego ramionach.
To był najpiękniejszy dzień ich
życia. Przyszłych władców Montelii, dla których nie liczyło się teraz nic tylko
najukochańsza osoba obok.
________________
________________
Okay... nie sądziłam, że uda mi się to tak szybko skończyć, ale jest!
Mam nadzieję, że się spodobało.
Chyba rozwaliłam końcówkę, ale co tam. Walić to (masło maślane)
O. Rillianne występująca tu to nie siostra Willa, jakby sie komuś taka myśl przewinęła. W tym oneshoocie są vocaloidy : Len i Rin Kagamine i VY2 znany też jako Yuuma (jego imię zmieniłam, bo Yume ładniej brzmiało xD)
Zachęcam do komentowania :) może napiszę rozdział do końca przerwy świątecznej xD
I życzę wszystkim zdrowych, pogodnych świąt. Bogatego Mikołaja, czekolady i wszystko co zamarzycie.
Nie posiadam zdolności pisania kreatywnych życzeń, przepraszam.
Nie zanudzam
Laciata <3
Jeśli czytasz to skomentuj!!!
Ave Laciata
OdpowiedzUsuńTo jest piękne :D
Ja chce tak pisać...
Oddaj talent ;_;
Brak słów żeby opisać wspaniałość tego co przed chwilą przeczytałam
Ave Luna!
UsuńOddaj talent? Te słowa powinnam mówić ja, miszczu!
To nie jest takie piękne... chyba... dla mnie nie. zrąbałam końcówkę.
Chyba nie wspaniałomyślność, ale okay
dziękuję :D
Nie jestem miszczem ;_;
OdpowiedzUsuńNie umiem pisać takich rzeczy u mnie to zawsze wszytko głupkowato wychodzi.
To jest piękne
jasne jasne. tylko ci sie tak wydaje
UsuńMoże nie znam tych postaci,
OdpowiedzUsuńmoże nie znam vocaliodów,
może równie dobrze mogłyby być tam inne imiona,
ale piękno słów które wyczarowałaś, łączących się w jedną całość jest nie do opisania. Kocham twoje oneshooty.
Yuuma kojarzył mi się z Nickiem, Len z Willem, a Rilliane z Marceline. Oczywiście tylko z charakterów, które stworzyłaś. No po prostu. To jest rozczulającesłodkiecudowneidealneiniemamsłówabytoopisać.
P.S. Tobie tony ferero roche życzę, a nawet oddaję mój przydział. Mery Christmas!
wow... dziekuje za takie cudowne slowa. co do tego ze Yuuma Len i Rillianne przypominaja Mar Willa i Nicka... moze i. nie wzorowalam sie na nich piszac to.
Usuńciesze sie ze tak Ci sie podobaja. (nie przyznaje sie ze jest w 1/4 kolejnego one shoota i ma chrapke na innego ale bladego pomyslu na niego nie ma)
mi dzis przyszlo moje Pocky razem z innymi prezentami pod choinke wiec... ale ferero roche tez nie pogardze dziekuje
Tobie zycze ton kittykatow i czekolady
Najbardziej bym chciała założyć bloga.
Usuńdzięx za życzenia.
A wszystkim którzy czytają ten komentarz życzę tego, czego sami sobie życzą!
*pogania cię na odległość do pisania, bo się nie może doczekać XD*
tez bym chciala bys tego bloga zalozyla. jestem ciekawa co ty tam do tej szuflady piszesz.
Usuńnie wiem czy to poganianie pomoze. watpie bo jak na razie mam 120 stron Cztery do przeczytania. obiecalam sobie na jutro W sniezna noc zaczac...
Śnieżną jak śnieżną. Na razie się nie zapowiada.
UsuńCztery... tu chodzi o Niezgodną?
Do szuflady - fanfikszyn o igrzyskach i inne bardzo dziwne coś wzorozane na śnie koleżanki. Naprawdę dziwne.
W śnieżną noc to książka xD obiecałam sobie, że w Wigilię będe już ją czytać. U mnie wiosna za oknem, a nie śnieg :/
UsuńTak Cztery jest jakby kolejną książką z serii Niezgodna. O Cztery xD
(fanfikszynwcalejejsienieznudziło...niewogóle...) Okay... już chcę to czytać
Szprenż się!
UsuńKoniec Christmas Holidej już dziś! A wielce szanowna osoba jaką jestem ja nie ma co czytać! (Co z tego, że przez te ferie przeczytała tylko sześć książek, z dziewięciu, jakie sobie wypożyczyła XD). Plis, wstaw to jeszcze dziś, najlepiej nie o północy.
Rolga
jestem w 1/3 rozdzialu jesli cie to pocieszy.
Usuńwatpie bym wstawila go dzisiaj, ale w weekend nadchodzacy powinien sie pojawic.
po Nowym Roku srednio moglam pisac bo droga Luna byla u mnie :D
o, a jakie 6 ksiazek przeczytalas?
ja przeczytalam 4 i zaczelam 5. ;)
postaram sie sprezyc dzisiaj dla ciebie ale nie obiecuje bo drugi sezon jednego anime na ktory czekam od dawna ma dzis premiere wiec...
postaram sie