Minęło kilka dni. Angielski szedł Marceline coraz lepiej.
Tak samo inne przedmioty. Will jakoś pohamował swoje... zachowanie. Ethan nadal
się do niej, jak to określiła Veronica, zalecał. Koszmar o Jasnej i Ciemnej
kobiecie nadal ją nawiedzał.
Chwilę temu skończyła trening z Danielem. Will poszedł do
aqua-parku. Marceline skierowała się do pokoju, ale w drzwiach zderzyła się z
Veronicą, ubraną w strój kąpielowy.
- Przepraszam - szepnęła ustępując siostrze miejsca.
- Oo... Właśnie cię szukałam. Idziemy na basen. Wybierasz
się z nami.
Już chciała zaprzeczyć, ale ona dodała :
- To nie było pytanie.
Marceline westchnęła i weszła do pokoju wymijając
przyjaciółkę. Wygrzebała z szuflady w szafie strój kąpielowy i trzymając go w
ręku poszła za parawan.
Kiedy już się przebrała, poszły z siostrą do aqua-parku.
Wiele osób się chlapało w średniogłębokim basenie, kilku nurkowało, lub robiło
sobie zawody w wstrzymywaniu oddechu w najgłębszym. Do zjeżdżalni ciągnęły się
kolejki. Przy barku czekał na nich Nick
i Jeremy. Kątem oka Marceline zauważyła jeszcze Ethana jak wychodził z basenu.
Kropelki wody błyszczały na jego ramionach, klatce piersiowej, która była
bardzo dokładnie wyrzeźbiona, nic nie było za bardzo umięśnione. Odgarnął włosy
z twarzy i zauważył Marceline, która teraz sobie uświadomiła, że jednak na
niego nie zerka, tylko otwarcie się na niego gapi. Mimo to nie odwróciła
wzroku.
- Mar? Halo... - wyrwał ją z zagapienia głos Nicka.
- Mar? - spytała jednocześnie z Veronicą.
- Bo Marceline jest za długie. Mar jest krótsze! -
usprawiedliwił się. Dziewczyna z westchnieniem znów spojrzała na Ethana. Stał
na krawędzi basenu szukając czegoś wzrokiem. Za nim podkradał się jakiś chłopak.
Był niski, chudy, a na nosie miał okulary w grubych, kwadratowych
pastelowo błękitnych oprawkach. Jasne włosy opadały mu na kark. Jego mina
świadczyła, że bał się to zrobić, ale i tak wepchnął syna Aresa do wody tak, że
kropelki wody spadły też na Marceline.
- Czyli to albo Lordly jest tak gruby, że woda poleciała na
nas, albo Ollie taki silny... - zasugerował Nick opierając się jednym łokciem o
blat.
Zignorowała go i znów spojrzała na Ethana. Lubiła na niego
patrzeć. Już nie pierwszy raz przyłapała się na tym, że się mu przygląda.
Chłopak wciągnął Olliego do basenu i przytrzymał pod wodą trochę za długo by to
mogła być zabawa. W końcu puścił chłopaka. Ten zwiał jak szybko mógł. Dołączył
do grupki dzieciaków w jego wieku. Zakręcił butelką i grupa kontynuowała
zabawę. Ethan położył się na plecach na wodzie z westchnieniem irytacji. Podpłynęła
do niego ta dziewczyna która kilka dni temu zaczepiła ja jak szła do pokoju. Uśmiechała się do niego zalotnie i jeździła palcem po jego
ramionach i klatce piersiowej.
Zdenerwowana z niewiadomych przyczyn odwróciła głowę.
Wściekłość była... gorąca. Zrobiło jej się za ciepło mimo, że do pasa była
zanurzona w chłodnej wodzie. Wzięła do ręki kubek gdzie miała nalany jakiś
gazowany napój. Muszę się uspokoić... nakazała sobie. Spokój...
Ale nawet to nie pomagało. Nadal była zła. I nadal robiło
jej się coraz cieplej. Jakby coś wrzało... Jak woda w czajniku pod wpływem
ciepła.
- Eee... Mar... - zaczął nieśmiało Nick. Spojrzała na niego
ze złością - Wiesz tak trochę się... hmm...? Gotujesz?
Rzeczywiście woda wokół niej wrzała. Odskoczyła z piskiem. Ale
woda wrzała nadal, tylko że teraz na większym obszarze i nadal się rozrastało.
Uczniowie powychodzili z basenu. Marceline też chciała ale nie mogła się
ruszyć. Gorąca woda nie pozwoliła jej się ruszyć. Złość przeszła w mgnieniu
oka, ale wody nie mogła powstrzymać. Wiedziała, że to jej sprawka, ale nie
potrafiła tego opanować.
W pewnym momencie ktoś złapał ją i wyciągnął z wody.
Posadził ją na kafelkach. Nogi miała całe poparzone.
- Z tobą to same problemy... - usłyszała za sobą. Stał tam oczywiście
Will. Uśmiechnął się asymetrycznie, zmierzwił jej włosy i poszedł.
Podbiegł Ethan.
- Nic ci nie jest?
Pokręciła głową. Nie mówił nic tylko wziął ją na ręce i
zaczął nieść w stronę części szkolnej, gdzie mieścił się gabinet pielęgniarki.
Otworzył drzwi łopatką drzwi do pielęgniarki. Natalie - nimfa pielęgniarka w
Hacjendzie spojrzała na nich dziwne.
- Wiesz, Ethan... Nie codziennie przychodzi do mnie chłopak
z dziewczyną w stroju kąpielowym na rękach... Co się stało?
Marceline zaniemówiła. Nimfa miała rację. Ethan w samych spodenkach
kąpielowych niósł ją na rękach. A ona miała na sobie tylko strój kąpielowy,
więc była prawie naga.
- Dobra nie ważne... Posadź ją tu Ethan, bo widzę, że
Księżniczka się nie odezwie. Trzeba obejrzeć te nogi...
Ethan posadził ja na leżance. Nimfa zaczęła opatrywać jej
nogi. Nasmarowała najbardziej poparzone miejsca jakąś mazią, która lekko ukoiła
ból i zabandażowała je. Gdy ból trochę przeminął, opatulona w ręcznik, wróciła
do swojego pokoju.
Zdjąwszy strój i ubrała zwiewna miętową sukienkę w małe
kwiaty z paskiem w tali i krótszym przodem spódnicy, a dłuższym tyłem. Z
ciekawości podeszła do biurka Veronici. Wiedziała, że siostra lubi i potrafi
rysować, ale nigdy nie widziała jej dzieł. Wzięła szkicownik do ręki i zaczęła
przeglądać kartki. Niektóre rysunki przedstawiały Jeremiego, w różnych
pozycjach i minach. Na kilku się śmiał. W ciągu tych kilku dni nie widziała, by
się śmiał. Ale miała tylko kilka okazji by sie z nim widzieć. Nie zawsze
spędzał z nimi czas wolny. Był jeden rysunek Nicka. Kilka martwej natury i
kilkanaście krajobrazów. Były naprawdę piękne. Veronica niezaprzeczalnie miała
talent.
Usłyszała skrzypienie drzwi i do pokoju ktoś wszedł.
- Nie ładnie dotykać nie swoich rzeczy. Nie wiedziałaś,
Marceline?
- Will! - zawołała przestraszona. Odłożyła szkicownik
siostry i odwróciła się, trzymając rękę na sercu.
- Tak? - zapytał z szelmowskim uśmiechem. Na jej policzki
wpłynął rumieniec. Nie wiedziała czemu, ale ten chłopak ją... Jego uroda,
zachowanie... Po prostu wprawiało ją w zakłopotanie.
- Co tu robisz? Nie wolno ci wchodzić do żeńskiej części. -
powiedziała cicho i spuściła głowę.
- Może i nie wolno... Ale... Wiesz... Jak ja tego nie
cierpię! - warknął sam do siebie - Chciałem... Cię... Wiesz...
Marceline odwróciła sie do biurka. Cokolwiek usiłuje jej powiedzieć
jest pewno z przymusu. Nie trudziłby się by fatygować się do części żeńskiej,
do niej. Wyrwała ze szkicownika niezarysowaną kartkę, a z szuflady wyjęła
ołówek i gumkę do mazania. Chciała sama spróbować swoich sił w rysowaniu. Na
lekcjach o sztuce jeszcze nie rysowała. Daniel powiedział, że na to przyjdzie
czas. Nie usiadła przy biurku tylko wzięła jedną z książek z twardą okładką z
biblioteczki stojącej prawie obok Willa, ale w tej chwili jakoś o nim
zapomniała. Usiadła na swoim łóżku i ostrożnie zgięła nogi kładąc na nich
książkę. Układając kartkę zaczęła rysować.
- Marceline... - głos Willa oderwał ją od zafascynowania
rysowaniem. Polubiła ta czynność. Ruchy ołówka na kartce, chichy szmer jaki
wydawał. Podniosła głowę. W jego głosie brzmiała skrucha, ale jego oczy
wyrażały coś innego. Były rozpalone i jakby spragnione... Znów spuściła głowę
na rysunek. Przedstawiał delikatną różę w szklanym wazonie pomiędzy kilkoma
podwiędłymi narcyzami.
- Powiem to i będę miał z głowy... - westchnął - Bo dręczy
mnie to od dawna! - dodał pospiesznie. Przerwał. W końcu po kilku sekundach
dokończył - Przepraszam za moje zachowanie wtedy... No wiesz... Przy basenie...
Te kilka dni temu.
Pokiwała szybko głową. Nie chciała sobie tego przypominać.
Wtedy nie zapanowała nad mocami. Tak jak dziś...
- Dobrze... A teraz... możesz już... - nie chciała być
niegrzeczna, ale nie chciała go już w tym pokoju. Nie powinien tu być.
- Tak, tak, tak... Chociaż nie często dziewczyny wyganiają
mnie z pokoju. Zwykle chcą bym został... - ostatnie zdanie szepnął przy jej
uchu. Nie wiedziała, kiedy się przy niej znalazł. To była chwila.
Musnął ustami jej policzek i wyszedł.
Znów zrobiło jej się gorąco. Bardzo. W uszach słyszała
trzask... Ognia... Przed jej oczami stanęły płomienie. Kartka zajęła się ogniem.
Wszystko zajęło się ogniem. Przed oczami widziała tylko jego języki.
- Marceline!!! - usłyszała jeszcze zanim ogień ogarnął
wszystko zostawiając czerń przed jej oczami.
________________
Oto jest czwarty rozdział.
Mam nadzieję, że się podoba.
Nie mogłam już się zdobyć na sprawdzenie go, więc przepraszam za wszelkie błędy :)
Nie zanudzam
Laciata <3
Jeśli czytasz to skomentuj!!!
Wow genialne ;) Mam nadzeje ze w koncu Marceline sobie kogos znajdzie. Pisz dalej jak najszybciej bo umre przez to czekanie ;( ^^
OdpowiedzUsuńPierwsza!!
-Ann
Jednak pisanie o pierwszej w nocy się opłaca jak widzę :)
UsuńCieszę się, że Ci się podoba.
Postaram się pisać jak najszybciej, ale nic nie obiecuję :)
Zajebisty. Codziennie wchodzę i patrze czy nie dodałaś wcześniej. Uwielbiam Nicka i Ethana oraz Willa <3 Weny życzę :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba.
UsuńKażdy chyba kocha Ethana xD
Dziękuję :3
Uuuuu....aaaa.....ogien.*.*
OdpowiedzUsuńBlog bisty i co tu dalej mówić,kochana masz talent...
A co do tej nimfy to ci nie wybacze.... xD
Czekam na next!
Kocham <3
Mensza Wrońcię jej zrobię!
UsuńDzięki ;*
Ale to miała być kobieta!!
UsuńA i jeszcze zapomniałam dopisać
Team Will!! Lubie go bardziej niz Ethan co,jak widac w komenatrzach, rzadko sie zdarza..xD
Team Will Forever!
UsuńAve Laciata!
OdpowiedzUsuńFajne to jest. Już wiem co Apollo zrobił z moją weną.
Marceline czajnik... ciekawe
Will to debil i podrywacz.
Ogień wszędzie ogień widzę
ognia będzie jeszcze trochę.
UsuńTak Lunałku, Marceline jest czajnikiem.
Team Will Forever!
Cieszę się, że Ci się podoba :)
Ja Willa nie lubię. Dziwny jest
Usuńi za to go kocham xD nie ma to jak kochać własną postać...
UsuńSuper rozdział! :D
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię Willa, Luno... ;P
Ogień! :) Lubię ogień :D Jestem piromanką! :D Chociaż spłonąć to bym nie chciała... ;P
Kocham tego bloga! :D
Pozdrawiam i weny i żelków życzę,
Spite
spłonąć to by nikt nie chciał :P
UsuńCieszę się, że Ci się podoba :)
Cudowny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńWcześniej już pisałam, ale blogger zeżarł, więc teraz krótko, bo jestem zbyt leniwa, żeby pisać to jeszcze raz XD
To Twoje zżeranie komentarzy jest jakieś dziwne o_O
UsuńCieszę się, że Ci się podoba :)