piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział VIII

Stała w łazience susząc włosy po ich umyciu dziwnie czerwonym szamponem. Zerknęła w swoje odbicie i suszarka wypadła jej z ręki.
Dłonie i skóra przy włosach miały dziwny różowy kolor, a włosy były ognistoczerwone.
Zza rzędu pryszniców wyłoniła się Michelle.
- Pięknie. Długo nie zejdzie - powiedziała z dumą. Podeszła bliżej Marceline - To za umawiane się z Ethanem - szepnęła i wyszła.
Marceline znów spojrzała na swoje odbicie. Michelle ma rację. Łatwo się to nie zmyje.
Co ona jej zrobiła? Za co Michelle dolała jej farby do szamponu?
Wzięła głęboki wdech. Spokój, nakazała sobie. Spokój. Ale w jej głowie i tak uformował się obraz blondynki oblanej wodą. A po Hacjendzie rozniósł się straszliwy pisk. Mimo łez w oczach Marceline zachichotała. Schowała włosy pod ręcznik i wyszła z łazienki. Szybko prześlizgnęła się do pokoju.
- Ile mo... - zaczęła Veronica, ale przerwała, gdy ręcznik zsuną się z włosów Marceline - Co ci się stało?!
- Michelle. - odpowiedziała, siadając na łóżku.
- Okay. Spróbujmy to zmyć. Lub chociaż przyciemnić...

O dziewiętnastej ktoś zapukał do drzwi.
Włosy Marcelin były w miarę przyzwoitym stanie - miały barwę ciemnej czerwieni. Nic więcej nie udało im się zrobić.
Veronica podeszła do drzwi, ale nie zdążyła ich otworzyć, gdy do ich pokoju wpadła wściekła Michelle.
- Ty... - warknęła wskazując na Mar - Oblałaś mnie... Zapłacisz za to!
Marceline i Veronica wpatrywały się w nią z osłupieniem. Vera otrząsnęła się pierwsza.
- Serioooo? Jeszcze woda?
Michelle nie zwracając na nią uwagi kontynuowała:
- Skończysz marnie, Marceline. Umawianie się z MOIM - wskazała na siebie - Ethanem to jedno, ale oblewanie mnie wodą to przesada. I zniszczyłaś mi nowe buty! Pożałujesz. - Wysyczała i wybiegła.
Siostry spojrzały na siebie zdziwione. Veronica wzruszyła ramionami. Poczekały jeszcze chwilę na Ethana, ale chłopak się nie zjawił. W końcu podjęły decyzję o pójściu na bilarda. Vera pierwsza wyszła z pokoju, a Marceline w rogu pokoju ujrzała jakiś cień. Po chwili poczuła jakby jakaś ręka sięgnęła w głąb jej ciała szukając serca. Potrząsnęła głową, odganiając dziwne wrażenie i szybko ruszyła za siostrą.

***
Will

- Na gacie Zeusa, jak ty to robisz?! - krzyknął Nick po tym jak Will wbił piątą bilę z rzędu.
- Nie wzywaj gaci ojca mego na daremno - odgryzł się - I się zamknij.
Nick udał, że zamyka usta na kłódkę i wyrzuca kluczyk gdzieś za siebie. Will w tym czasie ustawił kij i pochylił się nad stołem by lepiej wymierzyć. W momencie, kiedy miał pchnąć kij Nick powiedział:
- Nie żeby coś, ale Marceline przyszła. Lordly się chyba nie zjawił... - posłał przyjacielowi znaczące spojrzenie.
Kij Willa uderzył bilę zbyt mocno tak, że wypadła zza stołu, a on sam gwałtownie się wyprostował od razu kierując wzrok ku wejściu.
Syn Apollina wybuchnął śmiechem i oparł o stół bilardowy by się nie przewrócić i zacząć tarzać po podłodze, co zresztą mu się nie udało, bo Will uderzył chłopaka w tył głowy posyłając go na podłogę, na której ten zaczął się tarzać i jeszcze bardziej śmiać.
Jednak drzwi wejściowe otworzyły się, a w nich stanęły Veronica i Marceline, która z ciemnoczerwonymi włosami wyglądała prawie jak bogini ognia.
Nick widząc jego wzrok po krótkiej przerwie od śmiechu, znów śmiał się jeszcze bardziej, czym zwrócił na siebie uwagę dziewczyn. Will schylił się po białą bilę posyłając Marceline zachęcające spojrzenie, do którego dodał również łobuzerski uśmiech. Wstał i rzucił bilą w nadal śmiejącego się Nicka. On złapał ją kilka milimetrów przed twarzą.
- Spadaj sobie do wulkanu! - krzyknął z miną Golluma z "Władcy Pierścieni".
Will odsunął się od stołu przewracając oczami i dał Nickowi pole do manewru.
Veronica spiorunowała ich wzrokiem i pociągnęła Marceline do stołu najdalszego ich.
- Biedaczysko - cmoknął Nick - Piękna Marceline do ciebie nie przyszła.
- Zamknij się już. - warknął Will i wrócili do gry.

***

Lekko zawiało, a temperatura spadła o kilka stopni. Chłopacy spojrzeli na siebie lekko zdziwieni. Wrzesień w tym roku jest trochę chłodniejszy niż normalnie, ale w budynku powinno być o wiele cieplej niż jest teraz. Za oknami błysnęło i w jednej chwili spadł deszcz. Lampy zamrugały i po sali rozniósł się krzyk.
- Veronica!!! - wrzasnął Nick i pobiegł do przyjaciółki. Will popędził za nim.
Światła zgasły i rozległ się złowrogi szept, delikatnie znajomym głosem:
- Nareszcie...
Dobiegli do córki Hekate. Marceline stała kawałek dalej w długiej, czarnej, połyskującej sukni. Kiedy się odwróciła jej oczy zaszły czernią, zasłaniając nawet białka.
Will cofnął się o krok, a Mar (o ile to była ona) zbliżyła się do niego.
- Synalek Zeusa... - podniosła lekko jego brodę wskazującym palcem z długim ostrym paznokciem - Ładniutki. Dziękuję ci za rozproszenie uwagi tej dziewczynki.
- Kim... jesteś..? - warknął z trudem. Palec kobiety wbijał mu się boleśnie w podbródek.
Zaśmiała się. Niby głosem Marceline, ale takim obcym. Odsunęła się od Willa i podniosła rękę. Przez okna wpadły nieznane mu potwory i zaczęły rozwalać wszystko w zasięgu wzroku. Łącznie z uczniami. Jeden z człekokształtnych monstrów wziął młodszego chłopaka, który razem z kolegami zerwał się do ucieczki i rozszarpał go na pół. Salę zalały krzyki i uczniowie, którzy próbowali się ratować. Willowi ucieczka nie mogła się udać, gdyż obok niego stała Marceline, a przy niej "strażnik" w postaci największego z potworów. Nick zabrał oszołomioną Veronice i po chwili w pomieszczeniu został tylko Will i Marceline, która śmiała się w niebogłosy. Potwory wciąż burzyły wszystko, a dorośli nie nadciągali z pomocą. Will sięgnął ręką do pasa, ale nie odnalazł broni. Westchnieniem irytacji powstrzymał odruch uderzenia się dłonią w czoło. Zawsze, ZAWSZE, miał przy sobie, chociaż krótki sztylet, albo nawet nóż do masła!, tylko dzisiaj, kiedy to szkoła została zaatakowana nie miał przy sobie broni.
- Cholera - szepnął i zaryzykował ucieczkę. Ale w ostatnim momencie, kiedy już prawie uciekł drogę zastąpiła mu Marceline, Piękna Marceline, która muchy by nie skrzywdziła, która na treningach obwiniała się, o to, że mu coś zrobiła, gdy poleciała mu chociaż malutka kropelka krwi. I to nie z jej winy.
Stała teraz przed nim w ciemnej sukni, z czarnymi oczami, gotowa wymordować całą ludzkość.
- Ty Williamie, słodki Williamie, zostajesz. Przyłącz się do mnie! Służ Wielkiej Pani Nocy! Obal ze mną bogów! Zniszcz świat! Zostań władcą świata u mego boku!
Will cudem powstrzymał się od prychnięcia. Kimkolwiek była ta kobieta, przydałaby jej się dłuuuga wizyta u psychologa.
Od odpowiedzi uwolniły go... wstęgi srebra? Błyszczące, srebrne nici oplotły błyskawicznie wszystkie potwory po chwili zamieniając je w pył. Po chwili maki dopadły też Marceline, skrępowały jej kostki i nadgarstki i powoli sunęły wyżej, zostawiając na jej bladej skórze czerwone pręgi jak od poparzeń. Sekundę później rozbłysło światło i wyłoniła się z niego ciemnowłosa kobieta ubrana w delikatny, cieniutki srebrny chiton. Ale w jej ubraniu nie było nic wyzywającego, czy nieprzyzwoitego. Prezentowała się dostojnie, pięknie i sprawiała wrażenie potężnej.
Marceline zamarła z krzykiem na ustach.
- Selene. - syknęła.
- Wiem jak mam na imię. Zostaw moją córkę!
Marceline była córką Selene?! przeszło Willowi przez myśl.
- Ona nie jest twoją córką! Gdy ja tworzyli nie zostałyśmy zaproszone! Tylko Wielka Dwunastka, Hades i Hestia byli zaproszeni! Nas, pomniejszych bogów, mieli gdzieś! Nie brałaś udziału w jej narodzinach! - krzyknęła Srebrne nici wciąż coraz bardziej raniły jej ciało, lecz ona nie krzyczała.
- Robisz jej krzywdę. - wyrwało się Willowi.
Selene spojrzała na niego, jakby właśnie uświadomiła sobie jego obecność.
- Nie mojej córce. - powiedziała i oczy jej rozbłysły. Gwałtownie odwróciła się do przeciwniczki i posłała w jej stronę setki srebrnych macek. Powietrze przeszył krzyk bólu Marceline. Nagle spowiło ją światło, Selene w jednej chwili zniknęła. Kilka sekund później z kokonu blasku na podłogę osunęła się omdlała Marceline.
Podbiegł do niej i w ostatnim momencie uchronił od upadku. Ułożył ją sobie na kolanach i szepnął jej imię odgarniając jej kilka kosmyków z twarzy. Lecz jego szept został zagłuszony przez krzyk Lordliego, który wpadł do pomieszczenia, krzyczącego to samo imię.
Chłopak odepchnął Willa, zwalając Marceline z jego kolan, tak, że spadła na podłogę.
Will wstał i odszedł od pary, ledwo powstrzymując się od rzucenia w Lordliego czymś ciężkim.

Ale przypomniał sobie słowa Nicka.

"Możesz się oszukiwać, Lordly, ale ja i tak znam twój brudny sekret" pomyślał i wyszedł, trzaskając drzwiami. 
________________________
Oto ósmy rozdział!
Nareszcie!!! Przepraszam, że tak długo nie było, ale miałam próby kółka teatralnego i jak o ósmej szłam do szkoły to o osiemnastej z niej wracałam, a po tym jakoś weny i ochoty nie ma.
Ale mamy wakacje! Nareszcie (co niestety dla niektórych oznacza rozstanie z klasą :( )! Jak tam u Was zakończenie roku?
Mam nadzieję, że rozdział się podoba :) i przepraszam za błędy.
Rozdział dedykuję Spite. Dzięki Tobie znalazłam motywację na skończenie tego rozdziału i przepisanie go.
I teraz... Ogłoszenia parafialne!
Po pierwsze : jak pewnie da się zauważyć zmieniłam nieco kolorystykę i czcionkę :) Ale mam nadzieję, że się Wam zmiany podobają :)
Po drugie : w ramach rekompensaty może dodam kilka faktów o sobie? Chyba, że moja osoba Was nie interesuje :) Tyle ile będzie komentarzy tyle faktów :)
Po trzecie : już od razu na początek wakacji Laciata wyjeżdża. Pierwszego lipca lecę sobie na wakacje i nie będzie mnie dwa tygodnie. Może do wtorku uda mi się coś napisać, ale wątpię. 
Nie zanudzam i mam nadzieję, że ktoś to przeczytał, choć i tak wiem, że nikt :/
Laciata <3
Jeśli czytasz to skomentuj!!!


P.S O ile ktoś tu jest. Wiem, że czasem się nie chce komentować, bo sama tak mam, ale proszę. Nawet króciutki komentarz doda mi weny. Chociaż jedno słowo :)

P.S 2 Chciałam jeszcze podziękować pewnej osobie z mojej (teraz już byłej) klasy. "Spadaj sobie do wulkanu" jest dzięki Tobie i dla Ciebie.  I tak tego nie przeczytasz

7 komentarzy:

  1. Cześć! Witaj i w ogóle!
    Dziękuję Ci bardzo za dedykację ^^ Miło mi, że dzięki mnie znalazłaś motywację do tego rozdziału. Przepraszam też, że tak późno komentuję. To znaczy... Jeden dzień opóźnienia, to nie znowu tak dużo, ale i tak Cię przepraszam. Mogę napisać kilka komentarzy, żeby mieć więcej faktów? Żart... Spokojnie, nie będę tak spamować. Ad rem! Rozdział był GENIALNY! Sam początek, z tym przefarbowanie włosów, bardzo mi się podobał. Tak ciekawa zemsta... Muszę to kiedyś wypróbować... Ogólnie nie spodziewałabym się po Michelle, która sprawia wrażenie głupiej blondynki i zapewne nią jest, takiego interesującego pomysłu. Może ktoś jej go podsunął? Czy to jakiś spisek? Dobra. Pewnie nie, ale ja już wszędzie takowe widzę. To od tych wszystkich książek, filmów i internetów. A tak na temat Twojego pierwszego "p.s.", na które teraz patrzę i nie jestem w stanie nie powiedzieć czegoś na jego temat, to mi się chce komentować, chociaż powinnam teraz pewnie już spać jak suseł, albo Hypsnos, ale rodzice wybyli z domu i nie ma mnie kto ogarnąć, więc piszę sobie komentarz dla Ciebie. Ad rem! Przepraszam, odbiegłam od tematu. Totalnie rozwalił mnie tekst "Nie wzywaj gaci mojego ojca na daremno". Parsknęłam śmiechem, a kot, który siedział mi na kolanach, schował się pod kanapą i tylko zerkał na mnie dziwnie. Ale teraz znowu wpakowała mi się na kolana (to kotka). Ech. Znowu nie na temat. Wybacz, jestem dziś jakaś roztrzepana. Świetnie wyszła Ci ta scena z "przemianą" Marceline w... czyżby to była Nyks? Bo, o ile pamiętam, coś tam mówiła o wiecznej nocy, albo coś w tym stylu. I ta Selene i jej schizowe wiązki parzącego światła! Lub cokolwiek to było. Czytałam z zapartym tchem. I jeszcze ta ironia! Zawsze nisić ze sobą broń i jedynego dnia, kiedy dzieje się coś naprawdę okropnego, strasznego i przerażającego, zapomnieć jej wziąć! Porażka totalna. Żel mi Willa. Szczerze mówiąc, to tak mi już zagmatwałaś tym rozdziałem w głowie, że nie wiem, czy Will nie jest fajniejszy od Ethan'a! A szczególnie biorąc pod uwagę ten ostatni tekst (a raczej myśl) syna Zeusa. Jaki "brudny sekret"?! Czy okaże się, że Ethan jest zły! Jeżeli tak, to ja idę się ciąć moim kotem! To jest - jego futerkiem, bo moc pazurów poznałam, kiedy starałam się go wyciągnąć wcześniej spod kanapy. Potwór mały. Ad rem! Jeszcze jedną rzeczą pomieszałaś mi w głowie. Tą o stworzeniu/narodzinach Melanie. Chyba przestałam ogarniać... Że niby z nią było tak, jak z Pandorą? Że bogowie ją stworzyli i każdy coś tam jej dał? W sensie, jakąś moc? O to Ci chodziło?

    Dobra. Kończę, bo jeszcze Cię zanudzę na śmierć! A przecież muszę się doczekać wyjasnienia, o co tu, na portki Hadesa, chodzi!

    Pozdrawiam, weny życzę i czekam na next,
    Spite

    P.s.: Zapraszam na mój drugi blog! Będą się na nim pojawiały moje one-shot'y!
    http://one-shoty-spite.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Na moim blogu pojawiła się bardzo ważna notka, proszę o przeczytanie!

    http://oboz-herosow-nico-di-angelo-spite.blogspot.com/

    (Tylko jeżeli czytasz mojego bloga, oczywiście! Albo same one-shot'y, wtedy też)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. okay pozwolisz ze bez polskich znakow, ale moj kochany telefonik ich nie ogarnia ,a jak widac mamy kilka minut o polnocy co znaczy ze Laciata zostala wygoniona sprzed komputera.
      dziekuje za tak dlugi komentarz. zaczelam sie tazac po lozku.
      co do twojego bloga to czytam czytam ale nie jestem na bierzaco. (zla Laciata zamiast czytac cudownego bloga Spite anime oglada)
      co do Willa. hmmm nie wiem co ci tu powiedziec. Michelle. no niby glupia ale ciut inteligencji chyba w niej drzemie.
      co do brudnego sekretu Ethana... hmmm... jest to mala niespodzianka *zlowieszczo zaciera raczki* pomysl z mackami Selene pochwycilam lekko od Neferet z Domu Nocy.
      seriooo? Pandora zostala tak stworzona? zapomnialam. na pytania zwiazane z 'narodzinami' Mar i kim jest Ciemna Kobieta odpowiadac nie bede.
      dziekuje bardzo za taki cudny komentarz i wcale nie zanudzasz. zaden komentarz nie jest nudny. ja zbaczam z tematu bardzo czesto jak ty :) jestem w tym mistrzynia.

      Usuń
  3. Świetny rozdział. Codziennie zaglądam i czekam na następny. Życzę ci weny. Miłego wyjazdu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, wow, wow. Piszę to miejąc fazę i jadąc na środkach uspakajających(inaczej się nie dało, dobrze wiesz jaki jest powód i jak na TO reaguję..), więc nie odpowiadam za głupstwa jakie tu wypisuję....czekaj.. odpowiadam,ale nie.. ok.. nevermind.
    Rozdział cudowny.
    Rozwaliłaś mnie tym:
    "- Nie wzywaj gaci ojca mego na daremno."
    I tym:
    "- Spadaj sobie do wulkanu! - krzyknął z miną Golluma z "Władcy Pierścieni"." I wyobrażenie sobie go mówiącego to.. ło bozie. Pozdro z podłogi..
    Chcesz, żeby przeczytał? Mogę załatwić, żeby przeczytał. :D
    Lalalalalalalalal no to napisałam co chciałam...chyba... i dawaj te fakty. Chcę zobaczyć co napiszesz ( Co z tego, że znam prawie wszystkie XDDDD )
    Jak już mówiłam:
    Nie odpowiadam za głupstwa, które tu napisze..." XDDD
    A i :
    CZEMU MNIE OPUSZCZASZ????!!! WSZYSCY MNIE OPUSZCZAJĄ!!!!! A zaraz ty nie umierasz..... watever...
    Więc miłego wyjazdu.. Życzę, żebyś... w sumie to nie wiem czego ci życzę i czemu...
    Dobra.. Mam nadzieję, że ten komentarz cię pocieszy, bo ja jestem w dupnym nastroju i wiesz...
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze : Masz mi tu nie smutać! Tak oto rzeczę ja i tak ma być
      Wiem, że Ci odwala.
      Wie, że "Spadaj sobie do wulkanu" się pojawiło, ale raczej nie przeczyta.
      Od tych gaci powstrzymać się nie mogłam
      Dziękuję <3

      Usuń