- Marceline...
Usłyszała cichy szept jednocześnie z ogłuszającym krzykiem.
O wiele bardziej podobał jej się szept. Było w nim zawarte tyle uczyć. I był
taki delikatny. Krzyk tylko wywołał pulsowanie w głowie. Chwile później
wylądowała na czymś twardym.
A potem znowu nastała ciemność.
***
Otworzyła oczy kilkukrotnie nimi mrugając. Kątem oka
dostrzegła ciemną postać znikającą za drzwiami białej sali.
Kilka minut później do pokoju wpadła Veronica, a za nią Nick
i Jeremy. Siostra od razu przytuliła
Marceline i prawie płacząc zawołała :
- Najświętszy Apollinie...
- Na wrotkach - wtrącił Nick.
- ... jak dobrze, że się obudziłaś!
Mar odwzajemniła uścisk siostry i po tym jak ta się odsunęła
szepnęła :
- Co się stało?
- Nic... - zaczął Nick.
- Tylko opętała cię jakaś chora bogini, nasłałaś potwory,
które zniszczyły całą salę z bilardem, zabiły kilkoro uczniów. Potem zemdlałaś,
napędziłaś całej szkole stracha i nie budziłaś się przez dwa tygodnie. A temu
wszystkiemu przyglądał się William Evel. - zrelacjonował Jeremy oschłym tonem -
W tym tobie, gdy byłaś nieprzytomna. O ile nie było tu Lordliego.
- Jer! - skarciła go Veronica.
- No co? Taka prawda. - usprawiedliwił się - Przez nią
prawie zginęłaś!
- Prawie. - podkreśliła.
- Bo Wielki i Wszechpotężny Nicholas był na miejscu i
uratował damę w opałach! - powiedział Nick stając na szeroko rozstawionych
nogach i opierając dłonie zwinięte w pięści na biodrach.
Marceline nie mogła powstrzymać cichego chichotu.
Ale śmiech zamarł jej w ustach.
Opętana?
Jeremy powiedział, że opętała ją bogini. Ciemna Kobieta?
"zabiły kilkoro uczniów" Zginęli... Przeze mnie...
To moja wina...
W oczach Mar pojawiły się łzy. Vera musiała je dostrzec, bo
przerwała "dyskusję" z chłopacami i spojrzała za siostrę. Wzrok Nicka
podążył za nią.
- Hejejej! Tylko mi tu nie płakać! - zerwał się - To nie
twoja wina. Ta pseudo-bogini mogła opętać każdego. Przypadkiem padło na ciebie.
Dziewczyna pokręciła głową. To nie przypadek. Ciemna Kobieta
już wcześniej wybrała ją. Tylko czekała na dobry moment.
Jeremy już miał coś powiedzieć, ale weszła
nimfa-pielęgniarka wyganiając całe towarzystwo z sali. Po podaniu Marceline
jakiś ohydnych leków nimfa się ulotniła zostawiając dziewczynę samą.
***
Ethan
- ETHAN! SKUP SIĘ! - zagrzmiał w sali treningowej głos
D.J'a, po tym jak Ethan wylądował po raz kolejny na macie, powalony przez
brata, który zajmował się jego treningiem.
Ale mu ciężko było się skupić na D.J.'u. Marceline od dwóch
tygodnie leży w szpitalu. Wiadomo tylko, że ktoś ją opętał. Szczegóły znał
tylko Evel, który nie mówi ani słowa. Uparcie milczy na temat tego co się
stało. Podobno powiedział tylko Danielowi Winsorowi, który chcąc nie chcąc
musiał się podzielić tą wiedzą z dyrektorem i radą pedagogiczną. Ale żaden z
uczniów nie wie co się tam działo.
No i Evel.
Fakt, że on tam był zamiast niego doprowadzał Ethana do
szału.
Teraz na drugim końcu sali walczył na szpady z Danielem
Winsorem i uśmiechał się bezczelnie do Ethana. Jakby wiedział coś czego nie
powinien wiedzieć. Jego serce znów
przyspieszyło i Ethan ponownie przypomniał sobie swój sen.
Czemu jego umysł kreuje takie obrazy? Jedynym obiektem
pragnień Ethana był Marceline.
W głębi jego umysłu odezwał się cichy głosik, ale
błyskawicznie został uciszony.
Z rozmyślań wyrwało go gwałtowne uderzenie o matę.
- Ethan, do cholery jasnej! Albo się skupiasz albo kończymy
trening z czego Sheperd nie będzie zadowolony. Kolegę na randkę zaprosisz
później.
Ethan patrzył na D.J.'a osłupiały. Po sali rozniósł się
głośny śmiech Evela.
- William! - skarcił go Daniel.
- No co? - powiedział przez śmiech - Nie codziennie słyszysz
takie słowa pod adresem twojego wroga. Marceline śni o mnie nie o tobie. I to
jeszcze dotyczące ciebie.
Ethana ogarnęła wściekłość. Poderwał się z maty i z
szybkością porównywalną do prędkości filmowych wilkołaków podbiegł do Evela i
rzucił nim o ścianę. Jak on śmie tak mówić?!
To z Ethanem Mar poszła do Iris. To z nim całowała się przy
stajniach. To on ją znalazł! Gdyby nie
on Marceline w ogóle nie znalazłaby się w Hacjendzie!
Ale to z Evelem dzieli mentora. To Evel był przy tym jak ją
opętało. To Evel uczył ją grać w bilard. To Evel pomógł jej po upadku z konia. To
przy Evelu ujawniły się jej największe moce. To Evel obserwował jej rozwijane
talenty. To Evel jest proszony by pomóc jej w nauce, gdy ma z nią problem.
Z każdą nową myślą Evel dostawał nowy cios w twarz.
Daniel i D.J. próbowali go odciągnąć, ale sami obrywali.
Nic nie może się równać sile syna Aresa ogarniętego gniewem
i zazdrością.
Zazdrością o Evela. O każdą chwilę jaką spędzili razem z
Marceline.
Te piękne oczy mogą patrzeć tylko na Ethana.
Te słodkie usta mogą
całować tylko Ethana.
Tych jedwabistych włosów może dotykać tylko Ethan.
To seksowne ciało może należeć tylko do Ethana.
Nikt inny nie ma do tego prawa.
W pewnym momencie jego pięść została zatrzymana, Ethan
poleciał na bok, a po ułamku sekundy siedział na nim zakrwawiony Evel. Trzymał
w palcach jego brodę by Ethan nie mógł odwrócić wzroku. Nawet, gdy jego twarz
była cała we krwi odznaczały się jego intensywnie niebieskie oczy.
- Jesteś zazdrosny, że interesuję się Marceline? Zazdrosny o
mnie? - warknął. Pchnął głowę Ethana tak, że iderzył o podłogę i pokazały mu
się gwiazdy.
Evel wstał i ruszył do wyjście uprzednio zrywając ręcznik z
haka i zarzucając go na kark.
- William! A ty gdzie? - Daniel stanął mu na drodze.
- Pod prysznic? - zapytał ironicznie, po czym odwrócił się
do Ethana, uśmiechnął wrednie i dodał : A potem do Marceline.
I wyszedł trzaskając drzwiami.
***
Marceline
Puk, puk, puk.
Rozległo się pukanie do szyby i obudziło Marceline, która
znów zasnęła. Ciemna głowa w drzwiach cofnęła się zdziwiona tym, że dziewczyna
jest już przytomna.
Kiedy się podniosła do sali wszedł Will.
- Will? - szepnęła.
Chłopak podniósł głowę . Marceline wciągnęła gwałtownie
powietrze na widok licznych ran na jego twarzy.
- Co ci się stało? - spytała, delikatnie unosząc rękę do
jednej z ran.
Opadł na krzesło przy łóżku Marceline i jakby
przyzwyczajenia sięgnął po jej dłoń. Uśmiechnął się asymetrycznie i delikatnie
kciukiem pogładził ją.
- Ty jak zwykle. Nic się nie stało. - odpowiedział ciepło -
Tylko Lordly trochę mi przyłożył. A ty? Kiedy się obudziłaś?
- Ethan? - odezwała się cicho. Nie mogła sobie wyobrazić, że
Ethan mógł tak pobić Willa. Wiedziała, że ta dwójka się nie lubi, ale...
William miał duży plaster na policzku kilkanaście czerwonych ranek na reszcie
twarzy i wargę rozciętą na wysokości kła. Po chwili wpatrywania się w tą rankę
przypomniała sobie o zadanym pytaniu.
- Godzinę temu. Rozmawiałam z Veronicą, Nickiem i Jeremym.
Jak dostałam leki znów zasnęłam. - uśmiechnęła się. O wiele bardziej wolała tego miłego Willa niż
tego który jest niemiły i zachowuje się jakby wszystko go bawiło.
Will zamierzał cos powiedzieć, ale do środka wpadł Ethan i
odepchnął chłopaka.
- Co ty tu robisz?! - warknął zasłaniając Marceline własnym
ciałem.
- Pomyślmy... - odezwał się spokojnie William, wstając - Oddycham,
mrugam, żyję, mówię, ruszam się... zamierzałem pocałować Marceline - wymieniał.
Z każdym słowiem Ethan wściekał się coraz bardziej, a Will uśmiechał.
Szczególnie po tym ostatnim. Marceline zapłonęły policzki, lecz szybko się
uspokoiła.
Patrzyła na nich z przerażeniem.
- Ethan... - szepnęła cicho i sięgnęła ręką w jego stronę.
Chłopak obejrzał się na nią.
- Nic ci nie zrobił?
Pokręciła głową.
- Ethan, uspokój się. Will może tu być tak samo jak ty. -
Mar zdziwiła stanowczość w swoim głosie. Spuściła głowę.
Will gwizdnął z podziwem.
- Nieźle... Uczysz się.
Ethan warknął na niego.
- I ty się dziwisz, że nazywają cię Wilkołakiem.
Nie będą się bili. Nie będą się bili... Marceline powtarzała
te słowa jak mantę. Ale Ethan ruszyl w stronę Willa.
Nie bijcie się. Nie bijcie się. powtarzała w myślach.
- NIE BIJCIE SIĘ!!! - wrzasnęła, kiedy Ethan już wymierzał
cios.
Ziemia się zatrzęsła, kilka lekarstw spadło z półek, a
chłopcy stracili równowagę i wylądowali na podłodze.
Will, prawie się przewracając, podszedł do Marceline, złapał
ją za ramiona i lekko potrząsnął.
- Hej... Mar... - mówił łagodnie - Spokojnie. Zamknij oczy i
się uspokój.
Dziewczyna wykonała jego polecenie. Wdech i wydech. Ziemia
przestała się trząść i po chwili do sali wpadła doktor Bell.
- Co sie stało?! Słyszałam krzyki.
- Może pani przyprowadzić Daniela Winsora? I zabrać to coś?
- Will wskazał na, leżącego na podłodze Ethana, który powoli zaczął się
podnosić i łypał na niego morderczym wzrokiem
Doktor Bell spojrzała na syna Aresa wrogo.
- Ethan, idziemy. - nakazała.
Oboje wyszli z pomieszczenia a Will osunął się na krzesło i
przeczesał rękoma włosy.
- Wszystkie cztery żywioły... Moc swoich opanować nie może... - szepnął tak cicho że Mar ledwo go
usłyszała.
Nagle świat zbłękitniał. Wszystko zwolniło. Powietrze przy
nogach zafalowało i po chwili ukazała jej się starsza kobieta o oliwkowej cerze
i ciepłych czekoladowych oczach, ubrana w prosty chiton.
- Kim jesteś? - spytała Mar zdziwiona.
Kobieta uśmiechnęła się z miłością.
- Twoją matką, Marceline.
___________________
Oto dziewiąty rozdział!
Bo ja nie mam co robić na wakacjach tylko rozdziały pisać. Taa... Ale mam nadzieję, że podoba Wam się marokański rozdział xD Przepraszam za błędy.
a właśnie... Miałam fakty o sobie napisać.
Więc tak. Komentarzy było 7. więc... (powtarzam się i nie zaczyna się zdania od Więc)
1. Mam na imię Marcelina
Więc tak. Komentarzy było 7. więc... (powtarzam się i nie zaczyna się zdania od Więc)
1. Mam na imię Marcelina
2. Nick Laciata wiziął się od bluzy.
3. Nałogowo słucham fandubów japońskich Vocaloidów.
4. Mam weny najczęściej w nieopdowiednich miejscach i w momentach gdy mam iść spać.
5. Robi się ze mnie yaoistka i otaku.
6. Posiadam ponad trzydziestu książkowych, serialowych i mangowych mężów xD
7. Mam cały zeszyt zapełniony opowiadaniami. Są tam rozdziały lub urywki rozdziałów na tego bloga, cały Rozpruwacz, jeden niewypalony pomysł i jeden wiecznie nieskończony one shoot xD
co z tego że nikogo to nie obchodzi xD
Nie zanudzam
Laciata <3
Jeśli czytasz to skomentuj!!!
Ave Laciata Marcysia :D
OdpowiedzUsuńKocham Humor Nicka :D Jest świetny
Ethan zazdrosny Ethan zazdrosny... :P
Marceline jaką ma władzę nad chłopakami...
A co do Faktów
Słuchasz fandubów które mi później przesyłasz na fejsie :P
Laciata yaoistka. Tylko mi o tym nie gadaj,wystarczy mi przyjaciółka
Ave Luna Grażynka
UsuńBuahahahaha.
Oj Ethan jest strasznie zazdrosny :P
Nick to Nick on cały jest świetny.
No ma władze ma xD
Ah te piękne Funduby xD
Buahaha
UsuńZgadzam się z tym o Nicku
Funduby przez które albo mam głupawkę (patrz Wonderful cat's life) albo ryczę ( magic mirror)
nie słyszałaś Regent Message. Jeszcze z Servent of Evil.
UsuńPolicja! Czemuuuu?
Nick to Nick
Trzymaj się ode mnie zdala! Zboczeńcu!
UsuńNick to Nick. On jest zbyt epicki żeby nie być śmiesznym
Hahahah Nick <3
OdpowiedzUsuńEthan.... HAHAHHAHAHHAHAHAHA :D Nie lubię go... xD
Świetny rossdział xD ^.^
Yaoi, Yaoi ,everywhere..
Czekam na next!!! Pisz go szybko!! :*
Kocham <3
*przepisuj go szybko xD
UsuńTy znasz jego brudny sekret xD
<3
Spaaaaaam!
OdpowiedzUsuńNudzi mi się więc robie spam w komentarzach :P
OdpowiedzUsuńAve Laciata.
OdpowiedzUsuńjest 10 komendtarzy.
Daj rozdział
najpierw musze go przepisać.
UsuńTY spamerze perfidny. i po co ja ci mówiłam?!
Bo jesteś moją internetową siostrą i mnie kochasz?
Usuńech...
Usuń